sobota, 25 lutego 2012

Człowiek-Tampon, czyli najpiękniejsze miejsce na świecie

Analiza pojawia się punktualnie.
Tym razem na warsztat wzięłam opko, które przyciągnęło moją uwagę tytułem - uwielbiam popkulturę japońską i bardzo byłam ciekawa, co autorka ma do powiedzenia na ten temat. Okazało się, że nic.
"Miłej" lektury.

Może najpierw o czym to jest ok??
Ok!! 
Uwielbiam autoreczkową manię podwójnych znaków przestankowych. Jakby podświadomie liczyły, że w tytule bloga pojawi im się bałnsujący pytajnik z gadu-gadu.

Witam.
Stworzyłam ten blog by opowiadać o Japońskiej Emo Girl.
Przymiotniki piszemy małą literą. 
Tej autoreczkowej manii natomiast ani trochę nie rozumiem. Emo girl, emo boy, jakby słowo "dziewczyna" było jakieś plebejskie.

Bohaterka o imieniu Kativa
Typowe, tradycyjne japońskie imię.
jet emo
Jet emo?! Widziałam emo baletnice, emo księżniczki, nawet emo koty, ale żeby samoloty?!

ma 14 lat i jeszcze nie wiem ale coś wymyślę.
Kwik! To takie... blogaskowe! Wprost rozczulające. Założę bloga, żeby mi nikt nie zajął mojego super wypaśnego adresu, a potem pomyślę, co w ogóle mam tam pisać.

Dziś będzie pierwszy rozdział za jakies 30 min.
Czekamy w napięciu i odliczamy każdą sekundę do rozpoczęcia tego wiekopomnego dzieła.

W tej chwili zapraszam na strone
natulaxd.blog.onet.pl
Szanowny czytelniku, dla twojego dobra ostrzegam: lepiej nie. 

Zapraszam wszystkich zaciekawionych za 30 minut do czytania 1 rozdziału o Kativie.

Info:
Kativa Kierqure  czt. Kierkure
Ładne nazwisko. Bardzo NIE japońskie.
Jeżu malusieńki. Liczyłam, że może autorka należy do tych, co to obejrzały dwa odcinki anime i myślą, że wiedzą wszystko o Japonii. Otóż nie. To jest... Ja sama nie wiem, co to jest. Czy autorka ani razu w swoim trzynastoletnim życiu nie spotkała się z ani jedną japońską nazwą własną?! No błagam! 

lat:14
miejscowość: ul. Smalec rządzi przez rz 12
Próbuję coś z siebie wykrzesać, ale mózg mi stanął. Bardzo przepraszam... ŻE CO?

Fajna, śmiała itd.
Fajna. Tak, to wiele mówi o bohaterce. Podobnie jak "i tak dalej", które może oznaczać wszystko od "jest optymistką" do "lubi makrelę w sosie pomidorowym".

Rozdział 1
Wstałam rano i poszłam do szkoły. Było ciemno i tak myślałam co się dzieje tak jakoś dziwnie było.
Nadciągają ciemne chmury znad Mordoru. 

Poszłam po Tinke
I bądź tu człowieku mądry, czy tam miał być ogonek, czy nie, i czy to jest Tinka, która kojarzy mi się li i tylko z imieniem dla psa, czy Tinke i jest to kolejna próba stworzenia japońskiego imienia. Ciężki jest los analizatora. 

żeby było mi raźniej zresztą jak zawsze po nią chodze. Ona sama się dziwiła pogodą poinieważ miało być dziś słonecznie a tu pyk chmurki same i ciemno całkiem jest.
Mówiłam, chmury znad Mordoru. Ale nie martw się, niedługo Frodo wrzuci Pierścień do Góry Przeznaczenia i prognozy zaczną znowu się sprawdzać! :)
Pewnie z tego przestrachu pouciekały wszystkie przecinki.

Weszliśmy do szkoły dziwiłyśmy się ostro bo żadnego nauczyciela nie było
No to powinnyście się cieszyć! Ja bym się cieszyła.

oprócz pani Brown
Akcja tego opowiadania rozgrywa się... gdzieś. Z jednej strony Japońska Z Wielkiej Litery emo niewiasta, z drugiej jakieś Kativy i Tinki, co pobrzmiewa jakby z fińska, z trzeciej pani Brown. Niestety nie mam pojęcia, gdzie też może znajdować się enigmatyczna miejscowość  o nazwie "Ul Smalec Rządzi Przez Rz". 

Najgorsza pani na świecie.
Taka anty-Miss World?

Miałyśmy z nia pierwszą lekcje. Okazało sie że bez powodu nie było nauczycieli a pani Brown przyszła tylko zawiadomić że nie ma lekci.
Nie mam pojęcia, gdzie też nauczyciele bez powodu rzucają pracę. Pewnie poszli tam, gdzie wszystkie przecinki.

Bardzo się cieszyłam. Wróciłam do domu i znalazłam tylko karteczkę z napisem PAKUJ SIĘ WYJEŻDŻAMY.
Bo przecież Mary Sue nie może znaleźć karteczki z napisem "powieś pranie" lub "obiad na kuchence, podgrzej sobie". Nie. Na tej karteczce MUSI być rewelacja, która odmieni całe jej życie.
Poza tym loFFciam imperatyw opkowy. Ilu z was, drodzy czytelnicy, dowiedziało się o wyjeździe z rodzicami godzinę przez takowym?

 Byłam ciekawa gdzie skoro moi rodzice są biedni a więc spakowałam się.
Jeżeli są naprawdę biedni, to jedyne co mi przychodzi do głowy to nakaz eksmisji.

 I czekałam na rodziców. Gdzy wrócili wzieliśmy szybko walizki i jechaliśmy bardzo szybko.
Ok, może nie nakaz eksmisji. Komornik zaczynał się niecierpliwić?

Zatrzymała nas policja tata dostał na nasz fart tylko kilka punktów karnych i mandat 100 zł.
Co tam głupie sto złotych! Co z tego, że jesteśmy biedni, a właśnie wyjeżdżamy i gotówka raczej się przyda?!

Wysiadliśmy na lotnisku.
Wysiedliśmy.
Tata dał mi bilet lotniczy i wszyscy pokazaliśmy bilet
Wszyscy ten sam? Cóż, jest to jakaś taktyka, aczkolwiek wątpię, żeby zadziałała...

Weszliśmy do luksusowego samolotu tak se myślałam WTF przecież my kasy na chleb nie mieliśmy.
Jo tyz takzem se pomyślała, kumo.

Rodzice nie zdążyli mi nic powiedzieć oprócz.
Nie zdążyli, bo urwało im koniec zdania.

-Potem ci wszystko wyjaśnimy.
Jak już będziemy daleko od organów ścigania.

Usiadłam koło super sweet kolesia.
[wzdycha znacząco] Rozumiem, że słowa "słodki" czy "uroczy" też są plebejskie?

Był on skate'm.
No i gdzie mi z tym apostrofem?!
Gwoli wyjaśnienia, słowo, które zapisała autorka wymawiałoby by się "skejtm".

Miał super czekoladowe oczy
No to rzeczywiście sweet. Pewnie jeszcze uśmiech z lukru i włosy z bitej śmietany.

i czarne włoski.
ZDROBNIENIA ARGH ARGH
Włoski mają niemowlęta, na miłość Boru!

Gadaliśmy przez chwile gdy lecieliśmy samolotem
Przed chwilą było wyraźnie napisane, że siedzieli obok siebie w samolocie. Czy autorka sądzi, że gdyby nie zaznaczyła tego ponownie to czytelnik by pomyślał, że poszli sobie na spacer?!

ale on zaczą słuchać muzyki. Ja też zaczełam przegryzając smacznie orzeszki
Bardzo smakowicie je przegryzała, a potem apetycznie trawiła.

Jak wam się podobał 1 rozdział?
Obiecuje że w 2 będzie o wiele więcej nie dość że do czytania to nie będziecie chcieli się oderwać od ekranu.
Chciałabym w to wierzyć, gdyż na razie oderwanie się od ekranu jest wszystkim, o czym marzę.
W oryginale przytłaczający rozmiar czcionki wzbudził we mnie niepokój i poczucie zagubienia.

Rozdział 2
Gdy dojechaliśmy samolotem
Oni tym samolotem JECHALI? Chyba dookoła lotniska.

 na miejsce, to było najpiękiniejsze i najfajniejsze miejsce na świecie.
Dziewicze puszcze Amazonii? Wielki Kanion Kolorado? Machu Picchu? Nie, to...

To było LAS VEGAS.
Najpiękniejsze miejsce na świecie wg. TFFurczyni. [idzie do emo kąta i szlocha nad stosem przewodników turystycznych]

Zawsze chciałam tam pojechać. Przez pół drogi pytałam się rodziców z kad mają na to wszytko pieniądze. Ja się ich pytałam, pytałam i pytałam, a odpowiedzi zero.
Dowie się dopiero jak ich zamkną...

Gdzy zaparkowaliśmy samochodem przed wielkim i pięknym domem byłam ciekawa kogo on jest. Rodzice tylko powiedzieli.
Co powiedzieli, tego się nie dowiemy, bo zła Kropka obaliła Dwukropek i wprowadziła swój krwawy reżim.

-Witaj w nowym domu Kativa. Nie wiedziałam o co chodzi. Z kąd mieli na ten dom pieniądze.
Z kąta.

Weszłam do domu przez duże drzwi. W środku domu było pięknie tak luksusowo. Weszłam na góre i były drzwi z napisem KATIVA. Weszłam do niego było tam tak cudownie i tak EMO'sko.
Słowotwórstwo autorki wprawiło mnie w stupor i pozbawiło możliwości logicznego myślenia. Że niby bosko, ale w stylu emo, więc EMOSKO?
Przecinków jak nie było, tak nie ma.

Ściany były z hello kitty 
Tró emo.

i z takimi diamęcikami. Gdy zapaliłam światło to ściana zeczeła świecieć na kolorowo.
Czy istnieją jakieś granice kiczu?!

Diamęciki nie świeciły ale fjnie wyglądały. Łużko było wodne niebieskie.
Nie istnieją. Przynajmniej nie dla autorki.
Nie wierzę, że w słowniku edytora tekstu nie ma słowa "łóżko".

Gdy otworzyłam szafe było tyle fajnych ciuchów które zawsze chciałam mieć. Myślałam że to sen ale myliłam się. Gdy wyszłam z pokoju rodziców nie było. Napisali karteczkę z napisem ,Wrócimy późno. Idź poznać okolice.'
Dużo fajnych ciuchów, kiczowaty pokój, rodzice wybywają. Żyć, nie umierać.

Zjadłam kanepkę
Co zjadłaś?!

 z serem i wyszłam. Dwór jak dwór było słonecznie lecz sama pustka.
Przed chwilą był dom, teraz okazuje się, że bohaterka mieszka w dworze. Następny będzie pałac.

 Nie było ludzi ani innych stworzeń typu.
Ludzi ani innych stworzeń tego typu? Akcja rozgrywa się na Marsie?!

Pies itp.
Pies i temu podobne. Po raz kolejny zastanawiamy się, co autor miał na myśli. Może to oznaczać wszystko od "wilk" do "kot szkocki zwisłouchy". 

Zobaczyłam dziewczyne. Była ubrana na czarno umalowana na czarno i wszystko miała czarne oprócz skóry.
Język? Gałki oczne?!

Skóra była bardzo blada. Zaczełam za nią iść. Doszłyśmy do szkoły. Była bardzo dziwna bo była cała żółta. Boisko było też żółte.
Uczniowie też? 

Ciekawiłam się czy dyrektor jest pełnosprawny. Wejście do szkoły było bez klamki.
"Dlaczego tu nie ma klamek?!"

 Dziewczyna otworzyła drzwi jakimś naszyjnikem.
Modlę się gorąco do bora, żeby to był identyfikator, a szkoła nie była magiczną placówką dla wampirów i innych dziwadełek.
Kogo ja oszukuję?

Akurat w ostatniej chwili zdążyłam wejść do środka.
Gotka jakoś szybko znikła mi z oczu. Gdy weszłam do szkoły było strasznie czarno. Ściany czarne, podłoga czarna itp. 
Okna czarne, kible czarne, nawet jedzenie w stołówce.

Czułam się dziwnie. Zachciało mi się siusiu ze strachu więc pełznełam do łazienki.
CO zrobiłaś?!
Pochwalam za pierwszą w dziejach Mary Sue z potrzebami fizjonomicznymi.

Łazienka była cała w różu.
Nawet z kranów leciał różowy lukier.
To obala moją teorię o czarnych kiblach, a szkoda :(

Zauważyłam coś białego z czerwoną plamką. Była to jakaś kulka zakrwawona.
Może to nie była kulka, tylko zużyty tampon? 

Weszłam do kabiny. Nie mogłam uwieżyć własnym oczom to był jakiś człowiek
Człowiek-tampon! :D
Skoro Iron-Man przeszedł, to dlaczego nie Tampon-Man?

To było straszne człowiek był cały krwi i miał wyjęte wnętrzności. Była taka wielka dziura bez serca. Ta kulka to było oko.
Uważaj, żeby nie poślizgnąć się na jelitach!

Chciało mi się krzyczeć lecz nie mogłam z powodu że bym została ukarana za włamanie się do szkoły. Uciekłam z budynku a tego trupa będe pamiętać do końca życia.
Tak samo jak ja to opko. [chowa się pod łóżko]

Niestety, nie dowiedzieliśmy się, co Japońska Emo Girl ma wspólnego z Japonią, i raczej się nie dowiemy, gdyż opko zdechło.

Pozdrawia jeżdżąca samolotem Hattress.

poniedziałek, 20 lutego 2012

Być jak sweter

Analiza wprawdzie nieco spóźniona, ale jest.

W tym tygodniu przedstawiam opeczko z chyba najliczniejszego fandomu (i najbardziej zmasakrowanego kanonu), mianowicie Chorego Portiera. W zasadzie nie bardzo wiem nawet, o czym miało ono być. Fabuły - brak, sensu - brak, logiki - brak, spójności - brak, ortografii - brak, gramatyki - nie znaleziono. Przynajmniej są obrazki.

siostry-i-draco.blog.onet.pl

To opko może nie wzbudza takiej agresji jak poprzednie, ale po pewnym czasie powoduje skurcze szczęki i zapętlenie jelit. Przynajmniej miejscami jest śmieszne.

Analizuje Hattress


Mam na imię Sindy
I teraz pojawia się pytanie: czy to kolejny mutant w rodzaju Majkela lub Brajana, czy dziewczę nie umie poprawnie napisać własnego imienia?
(nie typowe imię ale cóż)mam 13 lat oraz lubię tańczyć i pisać blogi :)
Mam świetny pomysł: zajmij się tańcem, a pisanie blogów zostaw w spokoju, ok? (Z drugiej strony, jeśli taniec wychodzi jej równie dobrze, co pisanie, to chyba najzdrowsza byłaby dla Sindy uprawa truskawek.)

1. Początek
Pewnego dnia pewne trzy siostry piły pewną herbatę w pewnym domu w pewnym mieście wstały bardzo wcześnie a czwarta jeszcze spała,
Akcja rozgrywa się w klasztorze? Bo tak to właśnie brzmi.
Przypomina mi to tekst zadania z matematyki dla klasy pierwszej szkoły podstawowej. Trzy siostry wstały, a jedna spała. Ile było sióstr?

była dopiero godzina siódma. Oczywiście jak w ich zwyczaju było musiały najpierw zacząć dzień od rozmowy. Na sposób mistrza Yody rozmowy te prowadziły.

- Dziewczyny... - zapytała Nikola.
- Co ? - odpowiedziały hurem.
Ben Hurem?!

- Jaki jest ten Hogwart.
- Niezwykły. - odpowiedziała Hermiona.
Rozumiem, że osoba pytająca nie wiedziała nic o Hogwarcie.
Więc w tym opku Hermiona jest zakonnicą? Muszę przyznać, ciekawe...

- Czyli nie ma się tam wrogów jak w szkołach mugolskich ? - zapytała Sandra.
Nie, ma się tam wrogów jak w szkołach czarodziejskich. W szkołach mugolskich wsadzą ci głowę do sedesu, w szkole czarodziejskiej podeślą ci wyjca.

- No tu nie masz racji Sandro - powiedziała Miona.
- Jak to ?
- No bo, są tacy ślizgoni, mówiłam wam o nich,
są okropnie brzydcy, pokryci łuską i mają trzy głowy i oni
nie lubią takich jak my bo jesteśmy z mugolskiej rodziny. Więc dla nich jesteśmy "szlamami".
- Szkoda - powiedziała smutno Nicola.
- Ale... - zaczęła Sandra
- ...są inne domy takie jak Gryffindor, Hufflepuff i Ravenclaw. - dokończyła Miona wcinając się w słowo Sandrze.
No jasne, przecież narobienie sobie wrogów w tych domach jest absolutnie niemożliwe. Slytherin jest siedliskiem mocy szatańskich, podczas gdy do innych domów należą li i tylko naśladowcy Matki Teresy z Kalkuty.

- Serio aż tyle? W bexobatanos
Przeczytałam „kabanos”.
Dopiero po dłuższym zastanowieniu dotarło do mnie, że chodziło o Beauxbatons. Ja wiem, że nazwa skomplikowana, ale tak strasznie trudno otworzyć google i sprawdzić?
Poza tym, jeśli przedtem siostrzyczki też uczęszczały do szkoły dla czarodziejów, to Hogwart nie powinien być dla nich jakąś wielką niewiadomą.

były tylko dwa. - powiedziała Sandra - ale pomijając to, chodziło mi o to, że na pewno muszą być też mili ludzie.
Gdzieś pewnie są, ale niestety nie tutaj. Opko zdążyło zdechnąć, a miłego człowieka tu nie znalazłam.

- Tak, zgadza się. - powiedziała Miona.
Rawr. Kto w ogóle wymyślił to idiotyczne zdrobnienie? Czy Hermiona nie może pozostać Hermioną? Czy trzy sylaby imienia to tak potwornie dużo?

- Dobra czyli można wyglądać swwetttt
Można wyglądać jak sweter. Tak miękko, ciepło i puchato. Wszyscy Gryfoni uwielbiają swetry.

 powiedziała z entuzjazmem Sandra.
- Tak, ale wy jak zawsze tylko o jednym - powiedziała Hermi.
Kolejne z du...szy wzięte zdrobnienie. Mam pomysł: policzmy je wszystkie. Dwa.

- No baaa - odpowiedziały hurkiem.
Hurk, hurk, hurk. 
A może to miał być Hulk? W takim razie radziłabym Hermionie brać nogi za pas...

- Zajmuje pierwsza łazienkę. - Powiedziała Sandra i wybiegła jak oparzona.
Dostała przeczyszczenia?

Nicola i Hermiona zaczęły sprawdzać czy wszystko spakowały gdy w tym czasie Sandra rozczesywała swoje piękne blond włosy. Po dwudziestu minutach Sandra wyszła z łazienki na co dziewczyny zawołały....
- ...Wreszcie, dłużnej się
Co Sandra jest im dłużna? Opłatę za korzystanie z łazienki?

- Nicola urwała w połowie zdania, bo zobaczyła jak pięknie jej siostra wygląda. Sandra miała Rozpuszczone włosy a na nich po obu stronach dwa warkoczyki.
Miała rozpuszczone włosy, a na nich jeszcze warkoczyki, z czego wnioskuję, że Sandra łysieje i musi nosić treski.

Oczy miała pomalowane na niebiesko fioletowo. A usta miała pomalowane szminką koloru malin. Ubrana była w czarne rurki, biały top i czarne balerinki.
Standardowy element opka, potrzebny jak rybie rower dokładny opis makijażu i stroju: jest.
No naprawdę, czy Sandra jest takim paszczurem, że jej „piękny wygląd” ogranicza się do kiczowatego make-upu?

- Wyglądaszzzz ... - zaczeła Miona.
Zaczęła, ale nie dokończyła, bo zasnęła, a nad jej głową unosiły się literki „Zzzzz...”.
- Pięknie - dokończyła Nicola.

O godzinie 10:30 Sandra, Nicola i Hermiona pożegnały się z rodzicami  i ruszył na peron 9 i 3/4.
Kto ruszył?
Wiem, wiem, wiem! Sandra, Nicola i Hermiona to trzy osobowości schizofrenika-transwestyty!

Gdy już się na nim znalazły Hermiona nie znalazła swoich przyjaciół.
W zasadzie nie wiem, co z tym zdaniem jest nie tak, ale gryzie mnie tak strasznie, że nie mogę. Jest takie... abstrakcyjne.


- Gdzie oni są !!! - zaczęła niepokoić się Hermiona.
- Ale kto ? - zapytała Sandra?
Mnie pytasz? To twoja bohaterka.

- Harry i Ron -  odpowiedziała Miona.
- Chyba tam są.
- Gdzie?- zapytała.
- Tam. - wskazała palcem Sandra.
Ten dialog potwierdza moją teorię o osobowości mnogiej. To wygląda, jakby "Miona" gadała do siebie, a dopiero pod koniec wtrąciła się jakaś Sandra.

Ruszyły w stronę chłopaków, a Hermiona rzuciła im się na szyje.
I już nie doszły, bo rzucająca im się na szyje Hermiona je przewróciła.

- Hejka. - powiedziała Miona.
- czesc - odpowiedzieli ran i harry.
Kto to jest Ran? Harry'emu znudził się Ron i znalazł sobie nowego kumpla?
No i jak, powiedzcie mi, jak tFFUrczyni ma poprawnie zapisać Beauxbatons, jeżeli ma problem z imieniem składającym się z trzech liter?!

- Kim one są ? - zapytał po chwili Harry.
- To moje siostry, ta blondyna to Sandra ta "pomarańczowa" to Nicola a ta czarna to Cici ( czyt. sisi) - przedstawiła chłopakom siostry.
O, państwo Granger adoptowali dziewczynkę z Afryki! Ciekawi mnie tylko, o co chodzi z „pomarańczową”. Chodzi o odcień „przypalony na solarium”?

- Hejka - przywitała ich Sandra - ty to pewnie Ron a to Harry dużo o was słyszałam.
- Do jakiej szkoły poprzednio chodziłyście ? - Zapytał Ron.
- Do bexobatanos.
To nie jest literówka ani pomyłka. Autoreczka myśli, że to naprawdę tak się pisze...




- Aha.
- Idziemy szukać przedziału, zapytała Ginny.
Która – w związku z niskim budżetem – musiała czytać kwestie narratora.

- Tak. - odpowiedzieli wszyscy hurem.
Znowu ten enigmatyczny hur. Jakieś sugestie, co to może być?

Weszli do pociągu i zaczęli poszukiwać wolnego przedziału. Po pięciu minutach gdy znaleźli, rozsiedli się wygodnie.
Hue-hue-hue. Po pięciu minutach o wolnym przedziale to oni by sobie mogli pomarzyć ^^

Harry i Ron szybko polubili Nicole i Sandrę, mieli tyle wspólnych tematów, lecz wszystko co dobre musi się skończyć. W pewnym momencie do ich przedziału wtargnął...
…kontroler biletów.

2. W pociągu & uczta
W Pociągu And Uczta. To brzmi jak całkiem niezła nazwa kapeli :D


- Malfoy !!! - Wykrzyczała Miona - Czego Ty tu ?
Borze zielony. Hermiona krzycząca „czego tu?!”. W następnym rozdziale zacznie chodzić w dresie, a potem chodzić na ustawki.

- Dla Ciebie pan Malfoy, szlamo! - odparł ze swoim cynicznym uśmieszkiem na twarzy
Malfoy był bardzo dumny ze swojego błyskotliwego nawiązania do reklamy Aviva Commercial Union.
Pan Pikuś.

- Kogo my Tu mamy, Głupotter , Wieprzlej, Wiewiórę , Szlame a te trzy to kto ? - tu nagle spoważniał.
Oto ujawniły się tajemne moce Mary Sue: siostry Hermiony były tak nijakie, że nawet Malfoy nie umiał wymyślić dla nich przezwiska, a z wrażenia poprzestawiało mu przecinki.

- Moja siostry idioto. - Warknęła Miona.
Moja szare komórki nie rozumieć ta dziwna język.

- Uważaj na słowa, bo cię krzywda spotka, SZLAMO. - Zaakcentował ostatnie słowo.
Caps Lock to za mało, by podkreślić, jak bardzo Malfoy je ZAAKCENTOWAŁ.

- Nie obrażaj jej - wykrzyczał Ron wyciągając różdżkę.
- Ron, uspokój się, on jest nic nie wartym arystokratycznym dupkiem. - powiedziała spokojnie Sandra.
- Ty wredna... - zaczął Malfoy ale w słowo weszła mu Nicola.
- Szlamo ? Człowieku odkąd tu weszłeś mówisz to słowo po raz setny, nie umiesz wymyślić coś nowego ? Pan Malfoy chyba nie umie, ja mam dla ciebie trzy słowa, jesteś wielkim idiotą !!! - Powiedziała spokojnie Nicola.
Te trzy wykrzykniki tylko uwydatniają siłę jej spokoju i opanowania.

[Nicola wygania Draco z przedziału, następnie bohaterowie dojeżdżają do Hogwartu i idą na ucztę. Opisy fascynujące jak niedzielny rosół, wycinam.]

Profesor McGonagall rozwinęła pergamin i zaczęła wyczytywać imiona i nazwiska.
-  Abecombrie Euan
- GRYFFINDOR
- Granger Nicola.
- GRYFFINDOR
- Granger Sandra
-  GRYFFINDOR
- Granger Sisi(będę pisać od razu)
- GRYFFINDOR
Tra-ta-ta-ta... Panie i panowie, ten fragment bezbłędnie ukazuje umiejętności literackie autorki. Jakby tak trudno było napisać coś w rodzaju „Wszystkie z sióstr Granger zostały przydzielone do Gryffindoru”. Poza tym to brzmi jakby każda z panien sama wołała, gdzie chce być...

Po przydzieleniu wszystkich uczniów, dyrektor wstał ponownie a sala znów ucichła.
- Witam naszych nowych jak i starszych uczniów. Witam naszych starych znajomych oraz nowych nauczycieli. Nadszedł czas na tegoroczną mowę, ale żadnej mowy na razie nie będzie. Wsuwajcie !!!
Autoreczka próbuje naśladować ekscentryczny sposób przemawiania Dumbledore'a. Ja odnoszę wrażenie, że pan dyrektor czegoś się napił przed ucztą...

Gdy wszyscy się najedli głos Dumbledora znów zagrzmiał.
-  Teraz kiedy wszyscy się najedliśmy, pozwólcie że po marudzę wam trochę przed snem. Otóż Pierwszoroczniakom zakazuje się wchodzenia do Zakazanego Lasu co powinni pamiętać też starsi uczniowie. Pan Filch prosił abym wam przekazał po raz czterysta sześćdziesiąty drugi że na korytarzach nie używamy czarów oraz rzeczy z listy pana Filcha.
Nie używamy rzeczy z listy pana Filcha. Proste jak drut.
Do dnia, w którym okazało się, że na liście pana Filcha figurował „prysznic” oraz „sedes”.

Miło mi powitać nowych nauczycieli. Profesor Alex Noelle która będzię nauczać Obrony Przed Czarną Magią.
Która jest przedmiotem tak ważnym, że od dziś piszemy jego nazwę wielką literą.

Dochodzą też nowe przedmioty takie jak : Taniec prowadzony przez Nimfadore Tonks,
Czarodziejów dopadł chyba straszny kryzys, jeżeli auror musi dorabiać jako nauczyciel tańca.
Proszę mi pokazać paluszkiem, gdzie w książce jest napisane cokolwiek o zdolnościach tanecznych Tonks.

Śpiew obejmuje Rockie Mej (czyt: Roki) a WF będzie nauczał was Rumeus Lupin.
Nieumiejętność poprawnego napisania imienia „Remus” pominę milczeniem. Bardziej zastanawia mnie to nauczanie wfu.
Mam.
Wychowanie fizyczne będzie się odbywało w każdą pełnię: klasa z nauczycielem-wilkołakiem będzie wypuszczana na błonia, on ich będzie gonił, a oni będą uciekać :D Świetna zabawa poprawiająca kondycję.

No to koniec. Dobranoc.

Gdy wszyscy się znaleźli w pokoju wspólnym powiedzieli sobie tylko "dobranoc" i poszli do swoich dormitoriów.
~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam że taka krótka ale nie miałam za dużo
czasu.
Jak masz tak mało czasu, przeznacz go na uprawę truskawek. Tak będzie lepiej dla ciebie i dla Internetu.

 Nadszedł pierwszy dzień w Hogwardzie,
Albowiem dotychczas panowała tam wieczna noc.

wszyscy zaczęli powoli wracać z krainy snów, a słońce wdarło się przez okno.
Krzycząc: "Wstawać, bo strzelam!"
 Siostry Granger obudziły się pierwsze, co było słychać po kłótni Nicoli i Sandry.
- Ja zajmuje pierwsza łazienkę. - powiedziała Sandra
- Nie bo ja. - zaczęła krzyczeć Nicola.
- Mam gdzieś co ty sobie chcesz, ja zajmuje pierwsza - gdy skończyła to zdanie wystrzeliła z łóżka w kierunku łazienki.
Niestety, źle wymierzyła i trafiła w ścianę.
Nic dziwnego, że siostrzyczki mają problem z kolejnością użytkowania łazienki, jeśli pół godziny prowadzą negocjacje. Nie łatwiej byłoby gdyby pierwsza zajmowała ją po prostu ta, która pierwsza wstanie?
- Nicola, w końcu to Sandra ona zawsze postawi na swoim. - Powiedziała Miona.
- Może masz racje...ale to i tak nie sprawiedliwe.
Ktoś ci bronił "wystrzelić" do tej łazienki? -.-

[Sisi upomina dziewczyny, że ciągle się kłócą, co jest nadzwyczaj fascynujące. Wycinam.]

Tym czasem w łazience Sandra szykowała się do swoich pierwszych zajęć. Wykonała poranne czynności.
Łiiii! :D Najbardziej opkowy ze wszystkich opkowych tekstów: jest!
Tak swoją drogą za każdym razem, gdy widzę "poranne czynności" zaczynam się zastanawiać, czy to aby nie prowokacja...

Ubrała się w mundurek w barwach Gryffindoru, prostownicą przejechała włosy
Dobrze, że nie walcem albo ciężarówką.

aby mieć idealnie proste oraz oczy pomalowała lekkim różem.
A ja, głupia, myślałam, że róż się kładzie na policzki.

Wyglądała pięknie, jakby to wszystko było dla niej stworzone.
Bo to prawda. Kosmetyki są stworzone po to, żeby takie pasztety jak Sandra nie wstydziły się wyjść na ulicę.

Gdy wyszła z łazienki poszły w jej ślady siostry. Po 30 minutach wszystkie były gotowe. Wszystkie były ubrane tak samo lecz fryzury miały inne. Sisi miała spięte w kucyka, Hermiona w koka a Nicola rozpuszczone.
[głaszcze kwilący cichutko kanon] Hermiona nigdy nie spinała włosów. Ona w ogóle nie przejmowała się swoim wyglądem, dopiero na balu w czwartej części Ron i Harry zauważyli, że jest ładna kiedy o siebie zadba.
Wszystkie zabrały torby i ruszyły na śniadanie. 
- Ciekawe jaka będzie ta szkoła - zaczęła głośno myśleć Sisi.
- Niezwykła - odpowiedziała Hermiona.
Mam deja vu. Wy też?

- Oby. 
- Dziewczyny...- zaczęła Sandra
- Co? - odpowiedziały hurkiem
Jakie nerwowe. Ona jeszcze nic nie powiedziała, a te już ją Hulkiem szczują.
- Ten tam to jest ten cały Malfoy co tak nas wczoraj obrażał ? - zapytała wskazując na blondyna który zagadywał jakieś panienki.
- Taaa- odpowiedziała Miona 
- Tzn? - zapytała zdziwiona Sandra.
Draco rzucił na nią urok, który sprawił, że wydaje dźwięki popsutej kserokopiarki!

- Nigdy nie daj mu się zmanipulować.On wykorzystuje każdą dziewczynę jaką spotka, mówi komplementy daje prezenty, przelatuje i zostawia. Jak zabawkę, proste.
Wszystkim zabawkom najpierw się prawi komplementy i daje prezenty, a potem się je przelatuje. Moi pięcioletni kuzyni też zawsze tak robią.
- A to świnia !!! - zaczęła wrzeszczeć Sandra, że aż wszyscy idący sie na nią popatrzeli ze zdziwieniem. - No co nigdy nie widzieliście wkurzonej blondynki ? 
 Wszyscy popatrzeli na nią z uśmiechem i zdziwieniem na twarzy i z powrotem zajęli się swoimi sprawami.
Uczniowie Hogwartu widzieli już górskiego trolla, rozjuszonego hipogryfa i dementorów - wkurzona blondynka na nikim nie robiła wielkiego wrażenia.

Dziewczyny wkońcu doszły do swojego celu, usiadły przy stole Lwa i spojrzały na chłopaków. 
- E co macie takie miny - zapytała Nic.
- Spójrz na plan - powiedział załamany Ron.

9:00 - Eliksiry (ślizgoni)
10:00 - Eliksiry (ślizgoni)(siabadabada)
11:00 - Obrona Przed czarną Magią ( ślizgoni)(umpa-umpa)
12:00 - Transmutacja (ślizgoni)
13:00 - 13:20 - Obiad (bum-cyk-cyk)
13:45 - Taniec ( ślizgoni)
14:40 - Śpiew (ślizgoni, ślizgoni, uuu!)
Przedstawiamy tekst pierwszego singla zespołu W Pociągu And Uczta! W nawiasach partie chóru.

Analiza może niezbyt długa, ale w opku tak bardzo pozbawionym fabuły niewiele się dzieje. Za skurcze szczęki nie odpowiadam.
Proszę o sugestie, za jaki fandom powinnam zabrać się w przyszłym tygodniu. Analizy pojawiać się będą co sobotę, ale możliwy jest poślizg.


Pozdrawia śpiewająca o Ślizgonach na obiedzie Hattress.

piątek, 10 lutego 2012

Lejla Lecter-Norris, czyli trzy wszy wyszły - cz. II

Witam w to piękne piątkowe popołudnie i dziękuję za wszystkie komentarze. To naprawdę motywuje.
Dziś przedstawiam drugą część straszliwego opowiadania o psychopatycznej elfiej księżniczce, która najprawdopodobniej jest córką Chucka Norrisa. Dziś poczytacie o zmysłowym spojrzeniu Legolasa, Buce miziającej elfy za uszami i Chłopie-Który-Przeżył.
Ręce znowu radzę zająć robótką, coby nie wyrzucić klawiatury z balkonu.

Analizuje Hattress


Na polanie stali Legolas, Gimli i Aragorn otoczeni przez orków. "Co za idioci. Mogli przynajmniej zajść te straszydła od tyłu, a nie wparowywać mi tutaj w środek bitwy"
[warczy i gryzie klawiaturę]

Dwustu orków vs. Lejla Lecter-Norris. Grunwald może się schować.
Legolas wystrzelił kilka strzał w ich kierunku, ja uczyniłam to samo. Gimli ukatrupił kilku toporem, a Aragorn zabił resztę z nich mieczem. Podeszłam do nich.
-I co dumni jesteście?! Wparowaliście mi tutaj w środku bitwy, a jakby tego było mało to nawet za bardzo mi nie pomogliście!!!
[ostatkiem sił powstrzymuje się przed wyrzuceniem laptopa za okno] Mamy zwycięzcę konkursu na najbardziej głupią i chamską bohaterkę opka.


-Przepraszamy cię, jaśnie pani. - powiedział z kwaśną miną Legolas.
O dobry, zielony Borze, spraw, żeby to była ironia, błagam, niech to będzie ironia...


-Cicho bądź lalusiu!!! - byłam wściekła - Chyba, że znowu chcesz oberwać!?
W wyrażeniu „chyba że” nie ma przecinka. [chowa się pod stołem, żeby bohaterka nie poderżnęła jej gardła spojrzeniem]


- No, to może panie "idealny" powiedz ilu orków zabiłeś, co?!
- Pięciu.
- No właśnie! Zapomniałeś dodać "tylko" pięciu.
- Więc może ty się pochwalisz swoim wynikiem, co??
- Sto dwadzieścia.
Legolas nie miał czołgu ani karabinu maszynowego, a jego ojcem nie był Chuck Norris, tylko jakiś tam zwykły król Mrocznej Puszczy :(


Zaniemówili. Gimli upuścił swój topór ze zdziwienia. Dopiero teraz przyjrzeli się wiosce. Była usłana trupami orków.
Cała wioska była usłana. Albo to była bardzo mała wioska, albo tych orków było więcej i ktoś już wcześniej się nimi zajął.
-Tttto ty tto zrozrozrobiłaś? - wyjąkał Legolas.
[wyobraża sobie jąkającego się Legolasa]
[idzie do emo-kąta i mamrocze pod nosem inwektywy]

Aragorn patrzył na mnie z uznaniem, Gimli przerażeniem, a Legolas wyglądał jakby nie miał mózgu.
Lejla będzie musiała obejść się smakiem.

- No, wiesz co, nie, przyszedł  krwiożerczy królik i ich chapnął.
A potem poprzestawiał przecinki w zdaniu.
Nie, ale serio, podoba mi się to rozwiązanie! Zdecydowanie bardziej niż to, że przyszła krwiożercza elfka i wszystkim naraz podcięła gardła sztyletem :/

Nagle z jednej z ocalałych chat wyszedł pewien człowiek. Podszedł do nas na drżących kolanach.
Też bym padła na kolana przed taką potworą jak Lejla.
- Dziękuję ci szlachetny elfie za ocalenie mnie i mojej rodziny.
- Nie ma za co. - powiedziałam najmilszym tonem jakim umiałam.
Takim?


- Dziękuje także twoim towarzyszom - zwrócił się do Aragona, Gimliego i Legolasa. Patrząc na tego ostatniego lekko się skrzywił, ponieważ miał on nadal minę bezmózgiego...
Jeśli mówimy o filmowym Legolasie, to się zgadzam. Według mnie on rzeczywiście nie jest intelektualistą.

ciężko tutaj znaleźć odpowiednie określenie. - Jesteś bardzo podobna do królowej elfickiej krainy położonej dwa dni drogi stąd.
Nie, ja już nawet nie próbuję się domyślać, gdzie rozgrywa się akcja. Przecież widać, że to nie jest Śródziemie, tylko jakiś Lejlo-land...

Rzekłbym wręcz zadziwiajaco podobna. - powiedział, tym razem zwracając się do mnie.
- Nie za bardzo wiem, czy uznać to za komplement, ale dziękuję.
- Och oczywiście, że za komplement i to wielki. Królowa słynie z urody.
Chyba się lekko zaczerwieniłam, bo Legolas w końcu wyrwany z odrętwienia lekko się uśmiechnął.
I wyglądał jeszcze bardziej tępo.

Nie był to jednak uśmiech jaki miałam okazję oglądać na jego twarzy do tej pory. Nie był ani drwiący, ani kpiący, sarkastyczny czy złośliwy. Był jakby potwierdzeniem tych słów. Można nawet zaryzykwać stwierdzenie, że był ..... szarmancki?  Taki jakbym się mu podobała, jakby był we mnie...
Nie-mam-skojarzeń, nie-mam-skojarzeń...

"Nie, nie, nie! To nie może być prawda. On nie może być w tobie zakochany.
Zgadzam się! Chyba że jest masochistą, wtedy to nawet całkiem prawdopodobne.
 
On nawet nie pamięta jak masz na imię! Ale z drugiej strony ten uśmiech.
Każdy, kto się uśmiecha do innej osoby, z definicji musi być w niej zakochany. O kuźwa, a jak do mnie uśmiecha się śmieciarz i pani z kiosku?!

- Może zostaniecie na noc? - powiedział mój rozmówca - Moja chata ocalała. Z przyjemnością was ugoszcze.
Chłop-Który-Przeżył. Opko bez wybrańca to już nie byłoby to samo, nie? ;)

- A my z przyjemnością zostaniemy. Dawno nie odpoczywaliśmy. - rzekł Aragon.
Pierwszy raz w życiu słyszałam jego głos. Był ochrypły, ale melodyjny.
Jak puzon.

Zjedliśmy kolację w domu ocalałego mieszkańca wioski.
Nie dość, że facet stracił wszystko, to jeszcze go objedli.

Potem wyczerpani poszliśmy spać. A ja ciągle widziałam w myślach ten niesamowity uśmiech Legolasa.
- Dobranoc Lejla. - wyszeptał już prawie śpiący Legolas.
Przypomniała mi się koleżanka z oazy młodzieżowej, która o trzeciej w nocy pytała nas, czy śpimy.

"A jednak. Jednak pamięta jak mam na imię." - pomyślałam i z jakąś taką dziwną radością zasnęłam.
Radość była dla Lejli taka dziwna, bo nie objawiała się chęcią odgryzienia lubemu łba.
 
Była noc. Gdzieś około północy. Otworzyłam oczy. Ktoś szeptał coś pod nosem i ostrożnie gładził moje włosy.


Nie miałam pojęcia, co się dzieje, więc ostrożnie wzięłam sztylet i mocno zacisnęłam na nim palce. Błyskawicznie odwróciłam się w stronę, z której dobiegały szmery, w każdej chwili gotowa do ataku. W mroku dostrzegłam tylko Legolasa patrzącego na mnie z wystraszoną miną.
Kurczowo ściskał swojego pluszowego króliczka i próbował się schować pod łóżkiem. Jego też ktoś głaskał po włosach...
 
- Czy chcesz żebym pewnego pięknego dnia naprawdę pociachała cię na plasterki? Co ty w ogóle robisz? - spytałam z lekka naburmuszona.
- Chowam się przed Buką. Ciebie też miziała za uszami? - Legolas rozejrzał się nerwowo dookoła. Wydawało mu się, że wciąż słyszy pomrukiwanie Buki, koszmaru swojego dzieciństwa.
- Czy tykanie moich cudnych włosów, mamrotanie pod nosem i budzenie mnie w środku nocy nazywasz niczym? - powiedziałam to z lekka nieprzytomnym głosem. Byłam jakby otumaniona tym jego boskim uśmiechem.
Otumaniona uśmiechem? ...A może to chałupa płonie i dym się ulatnia?!
Po prostu był niesamowity.
- No, dobrze, może nie takie zupełne „nic”. No, bo widzisz ja chyba…
...widziałem na twojej głowie tłustą wesz.
Nie dokończył. Zrobiło mi się dziwnie ciepło. Na początku myślałam, że to z powodu… eh ciężko to określić. Po chwili temperatura znacznie przekroczyła normę. Potrzebowałam troszkę czasu, aby zorientować się, że to pożar.
Idę wysłać do gazety ogłoszenie – Wróżka Hattress, przepowiadanie przeszłości z tffurczości blogaskowej.
Swoją drogą, całkiem udany Element Komiczny. Szkoda, że jedyny...
Wybiegłam przed chatę. Płonęła już cała wioska. W oddali zobaczyłam uciekających orków. Nie było sensu ich gonić. Dookoła mnie biegali spanikowani ludzie.
Ten jedyny ocalały chłop strasznie szybko się rozmnożył! O.O
Wsadziłam jak najwięcej dzieci na swoją klacz.
Niestety, przedszkole za bardzo ją obciążyło i nie była w stanie biec, toteż spłonęła wraz z bohaterką i cennym ładunkiem. Koniec!
...Chciałoby się -.-
Wiedziała gdzie biec. Miała dotrzeć na pobliską polanę. Kiedy znikła mi z oczu pobiegłam w stronę, z której dobiegały krzyki. Starałam się uratować jak najwięcej ludzi.
Wynosiła chłopów i ich rodziny na plecach.
Nie mieli się gdzie podziać. Postanowiliśmy, że musimy im pomóc. Naszą jedyną nadzieją było pobliskie królestwo. No, nie takie pobliskie. Całe dwa dni drogi.
Rzeczywiście cholernie daleko. Pielgrzymka tarnowska na Jasną Górę idzie dziesięć dni.
W 30 osobowej grupie ruszyliśmy w kierunku królestwa elfów. Legolas był wyraźnie zadowolony, że w końcu odwiedzi miejsce gdzie mieszkają jego rodacy. Ja też byłam szczęśliwa. Nigdy wcześniej nie byłam w królestwie gdzie mieszkają same elfy. Widziałam, że Legolasa coś gryzie.
To te wszy na niego przelazły.
Walczył sam ze sobą.
Żeby przestać wściekle drapać się po głowie.
Zastanawiam się, co świadczyło o tej "wewnętrznej walce" Legolasa, że Lejla tak bezbłędnie ją rozpoznała. Może po prostu chciało mu się siku?!
Szliśmy przez las. Był już wieczór. Nagle dobiegł nas hałas walących się drzew.
Łojezu, znowu się będą kłócić, czy to było „bum” czy „jebum”?!
- Legolas, Lejla - powiedział Aragon - zobaczcie, co to było. Dołączycie do nas później.
Tak, masz rację, odeślij dwie osoby, które się nienawidzą, niech się pozabijają nawzajem! Będzie święty spokój...
Pognaliśmy w stronę, z której dobiegał hałas. Galopowaliśmy przez łąkę.
- To co, może się pościgamy? - zapytał Legolas lekko się uśmiechając.
- Czemu nie. - powiedziałam i ruszyłam przed siebie dzikim cwałem.
Może się czepiam, ale odnoszę wrażenie, że czytam o romansie kucyków Pony.

Byliśmy już na polanie, a mój rywal nadal próbował mnie wyprzedzić. Chyba biedak nie wiedział, że nie ma najmniejszych szans. Czułam się jakbym dobrze znała to miejsce, jakbym była tu już kiedyś i z najdrobniejszymi szczegółami zapamiętała każde źdźbło trawy, każde drzewo i krzak. W pewnym momencie zobaczyliśmy gromadę orków.
Tak, tak, orkowie ich zaatakują, Lejla wszystkich pozabija, Legolas padnie jej do stóp. AAAALE TO JUŻ BYYYYŁO!

Ścięli już większość drzew, które znajdowały się w ich pobliżu. Wyglądało na to, że byli to ci sami orkowie, którzy podpalili wioskę.
Co za niespodzianka -.- Czy tamci orkowie nie zostali wybici co do jednego przez przezajedwabistą bohaterkę? Zmartwychwstali, czy co?

Legolas dał mi bezgłośne pozwolenie na strzał.
Zamachał chorągiewkami?

Zaczęliśmy bombardować ich strzałami. Żadna nie chybiła. Wszyscy orkowie polegli.
Jak zobaczyli dziecko Chucka Norrisa z Tró Loverem nawet nie próbowali się bronić.

Zadowolona ze zwycięstwa odwróciłam głowę w stronę Legolasa, aby powiedzieć mu coś w stylu „No i co? Chyba mi nie powiesz, że nie umiem strzelać?”
Jeżu malusieńki, czy bohaterka ma jakieś kompleksy i musi nieustannie być chwaloną? Przecież Legolas ani razu nie powiedział, że ona nie umie strzelać! Po poprzedniej „bitwie” z wrażenia zaczął się jąkać, a jej jeszcze mało.

wtedy nasze spojrzenia się spotkały.
Wymieniły się wizytówkami.

Miał takie niesamowite spojrzenie. Patrzył na mnie z swego rodzaju pobłażliwością, obawą i uczuciem.
Czy tylko ja pomyślałam o...

Czułam się jakby ktoś mnie zahipnotyzował, jakby dusza odłączyła mi się od rozsądku.
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA... od CZEGO?

Nie wiem jak to się stało, ale stopniowo zaczęłam się do niego przybliżać.
Też nie wiem. Trzęsienie ziemi?
Kiedy nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów topór przeleciał koło mojego ucha. Wyrwana z „hipnozy” potrzebowałam chwili żeby zrozumieć, co się dzieje.
W tym czasie osobnik rzucający toporem zdążył zarżnąć ją pięć razy.

- I kto tutaj zachowuje się jak trzylatek??? - powiedział rozbawiony Gimli. - Wy tutaj odstawiacie jakieś sceny z romansideł, a my się o was martwimy.
Wyobraziłam sobie Legolasa jako Piękną i Lejlę w roli Bestii.
Zakładam, że Gimli mówiąc o "romansidłach" miał na myśli jakąś elfią poezyję, a nie harlequiny, które można co miesiąc dostać w kiosku Ruchu. Wiem, wiem, jestem naiwna.

Chodźcie w końcu. -powiedział biorąc swój topór i odchodząc w głąb lasu. Jeszcze nie do końca wróciłam do rzeczywistości.
Wyjaśniło się zachowanie Aragorna na początku opka. On też kochał się w Legolasie. [jest ogromną fanką slashu, ale się do tego nie przyznaje, więc cii...]

Legolas musiał chwycić mnie za rękę i mocno pociągnąć żebym się ruszyła.
- Niby tak się strasznie nie cierpieli. Ona próbowała go zabić, a on się z niej wyśmiewał. A teraz tylko na nich popatrzcie! On obejmuje ją ramieniem żeby się nie przewróciła, bo biedaczka jest nim tak oczarowana, że idzie jak ofiara losu. - mamrotał sarkastycznie Gimli.
Krasnolud jako jedyny dostrzegał patologię relacji między swymi elfimi towarzyszami.
Sarkazm jak stąd do Władywostoku. Normalka u tffurczyń.

Na słowa „ofiara losu” momentalnie się ocknęłam i z całej siły kopnęłam sporych rozmiarów kamień, który trafił Gimliego prosto w kostkę.
- AUUUUUU!!!! - zawył z bólu. - Za co to???!!!
Kanon wyje z bólu, gdy autoreczki niczym sępy szarpią jego wnętrzności.
Nawet nie próbuję wyobrażać sobie wielkiego krasnoludzkiego wojownika wyjącego z bólu, bo kamyk trafił go w kostkę. Czym ten nieszczęsny Gimli zawinił, że autorzy z Peterem Jacksonem na czele robią z niego kretyna?!

Odwrócił się naburmuszony. Znowu spojrzałam na Legolasa.
Wiesz, autorko, jest coś takiego, co się nazywa akapit.

Patrzył na mnie z tak szczerym rozbawieniem, że aż sama mimowolnie się uśmiechnęłam. Zatopiłam się znowu w jego cudnych oczach. I nagle TRACH! Wywróciłam się o wystający korzeń. „Jak straszliwa ofiara losu” - pomyślałam.
O-ho-ho-ho. Tarzamy się ze śmiechu.

Żyjecie? Bo ja nie jestem pewna. Po lekturze tego opka już niczego nie jestem pewna.
Napiszcie, czy chcecie kolejną część przygód elfki-sadystki i dziwnej mamei, która miała być Legolasem, czy coś zupełnie innego.

Ze schronu przeciwbukowego pozdrawia Hattress.

niedziela, 5 lutego 2012

Lejla Lecter-Norris, czyli trzy wszy wyszły - cz. I

Witam i przedstawiam pierwszą analizę bloga I Curz, Rze Ze Szfecji! Blogasek, którego wzięłam pod lupę wprawdzie już dawno nie żyje, ale jest tak potworny, że szkoda by go było zostawić. Z ortografią i gramatyką nie jest źle, brakuje za to ładu, składu i sensu. Poza tym autorka z lubością pastwi się nad kanonem "Władcy Pierścieni", a to zbrodnia niewybaczalna.
http://lejla-historia-srodziemia.blog.onet.pl
Miłej lektury. Radzę zająć czymś ręce, żeby nie wyrzucić komputera przez okno.
Analizuje Hattress.

 
Kim tak w ogóle jest Lejla???
Ukochaną Giaura? Zaraz, zaraz, oni ją utopili... [nadzieja]

1.  Zaginioną księżniczką elfów z północy
2. Świetną łuczniczką i wojowniczką
3. Wybranką serca Legolasa (choć on na razie o tym nie wie)
Jest jego wybranką, ale on nic o tym nie wie? To tak jak na zasadzie: "Nie chcę." "Chcesz, tylko jeszcze o tym nie wiesz!"? 

Najbardziej ciekawskim, dociekliwym, optymistycznie nastawionym i denerwującym elfem jakiego dane Ci było spotkać
Co do tego ostatniego raczej nie mamy żadnych wątpliwości.

Więc na dobry początek coś o mnie.
Jestem Lejla. Pomimo, że pochodzę z rodu elfów z północy wychował mnie Gandalf.
Wyobrażacie sobie Gandalfa chodzącego po Śródziemiu z elfiątkiem płci żeńskiej u boku?

Ja też nie.

Jakiś czas temu powiedział mi, że jestem elficką księżniczką. Chyba myślał, że uwierzę w tą bajeczkę. Ja i być księżniczką???
"Być księżniczką" to jakiś program z MTV?

Te słowa do siebie zupełnie nie pasują.
Tu akurat się zgodzę. "Ja, księżniczka?" albo "Ja, być księżniczką?" jeszcze by uszło. Tak, jak jest nie pasuje ani trochę.

Księżniczki siedzą cały dzień w swoich ogromnych pałacach i rozmawiają z jakimiś ważniakami czy coś w ten deseń. Ja to coś innego.
Faktycznie trudno, żebyś siedziała w pałacu, jak całe życie włóczyłaś się z sędziwym czarodziejem -.-

Uwielbiam walczyć i strzelać z łuku. Po postu to kocham. Jestem w tym całkiem dobra. Nieźle posługuje się też sztyletem. Więc jednym słowem ja NIE MOGĘ być księżniczką.
Albowiem umiejętność posługiwania się bronią i szlachetne pochodzenie całkowicie się wykluczają. Jakoś Xena nie miała z tym problemu ^^

Nie dawno przez przypadek spotkałam Aragorna, Legolasa i Gimliego. Kiedy dowiedziałam się, że zmierzają do Mordoru postanowiłam się do nich przyłączyć.
A oni nie mieli nic przeciwko temu. Nie żeby ta cała misja była tajna, czy coś... Przecież Lejla absolutnie nie mogła być szpiegiem z Mordoru, prawda?

Oczywiście, kiedy im to oznajmiłam nie zgodzili się. Wykorzystałam, więc cały mój urok osobisty, ( czyli cycki pogroziłam im sztyletem i powiedziałam, że naskarżę Gandalfowi i powiem mu, że nie chcieli mnie zabrać tylko dla tego, że jestem dziewczyną, a on strasznie nie lubi, kiedy ktoś mi odmawia mając w zanadrzu tylko ten argument.
Bo to, że dziewczyna może kłamać jak z nut i tak naprawdę być szpiegiem to nie jest żaden argument. Już nie wspomnę o tym, że „machanie sztyletem” przed nosem trójki doświadczonych wojowników mogło się skończyć źle. Pannie nie przyszło do głowy, że oni mogą mieć w nosie jej gadanie i... zrobić jej krzywdę?

A że swoją broń zostawili pod drzewem, które znajdowało się 60 metrów od nas, a ja trzymałam sztylet jakieś 5 milimetrów od ich gardeł i miałam przy sobie łuk, który w każdej chwili był gotowy do strzału, oraz jestem całkiem dobra w walce wręcz ich decyzja była oczywista).
Wiedziałam. Zobaczyli cycki na horyzoncie, więc instynkt samozachowawczy poszedł się chędożyć.

Czy trzech silnych facetów to mało, żeby spacyfikować jedną pannę? Czym ona jest, mamutem? O.O

Zgodzili się. Mhhh to dziwne, niby tacy twardziele, a kobiecemu urokowi i tak się nie oprą.
Urok osobisty? Raczej nie. Po prostu podejmowanie walki z kobietą – uzbrojoną czy nie – byłoby straszliwą hańbą. Albo ta panna jest taka sprytna – czego nie podejrzewam – i zaatakowała ich wiedząc, że jej nie tkną, albo Gandalf chował ją w całkowitym odcięciu od świata...

I takim to sposobem wyruszyłam razem z nimi do Mordoru
A czy Aragorn z Legolasem i Gimlim nie szli aby raczej w kierunku Isengardu, ratować Merry'ego i Pippina z rąk orków? I Mordor im był trochę nie po drodze...? Do Góry Przeznaczenia szli Sam i Frodo, ale najwyraźniej okazali się zbyt mało atrakcyjni by uwzględniać ich w opku.

Wędrowaliśmy przez łąkę. Słonce chyliło się ku zachodowi, a ja zastanawiałam się jak Legolas, Aragon i Gimli mogą tak długo milczeć. Jestem gadułą to fakt, ale oni nie odezwali się słowem już od ładnych paru godzin!!!
Jak się biegnie, to z reguły się nie gada. A nie, przepraszam, oni WĘDROWALI. W obliczu cycków najwidoczniej spisali hobbitów na straty.

Każdy z nich był pogrążony w swoich myślach. Wyglądało to dość zabawnie.
Byli tak zamyśleni, że co rusz wpadali na drzewa i potykali się o kamienie.

Aragonowi twarz stężała w kamienną maskę, a oczy zaszły mgłą.
Po czym padł na ziemię w ataku epilepsji.

Gimli zmarszczył nos i od czasu do czasu mruczał coś pod nosem. Z kolei u Legolasa pomiędzy brwiami pojawiła się malutka zmarszczka. Byłam prawie pewna, że wszyscy troje rozmyślają o tym samym.
Tyle czasu bez kobiety...

Wiedziałam, że nie powiedzieli mi o celu naszej wyprawy.
W sumie logiczne. Gdyby jej powiedzieli, to by wiedziała, że powiedzieli, ale nie powiedzieli, a ona o tym wie. Ee...

Nagle z oddali dobiegł nas dziwny dźwięk. Jakby kilkanaście budynków na raz runęło.
WTC? Chociaż to w zasadzie był jeden budynek. Za to duży.

Moi towarzysze wyrwani z rozmyślań aż podskoczyli.
- Co to było??? -Zapytał z lekka zdezorientowany Aragon.
- Ale że co??? - Udawałam głupią, bo oczywiście wiedziałam, o co mu chodzi, ale byłam na nich zła za to, że nie odzywali się do mnie.
Zaraz, zaraz. Za to ja chyba jestem głupia, bo nie pojmuję... Chodzi o to, że Lejla chce zrobić z Aragorna schizofrenika i udaje, że nic nie słyszała, tak? 

- No takie BUUUUUM!!!! - Powiedział trochę przestraszony Gimli.
[wyobraża sobie Gimlego mówiącego „BUUUM!”]

[ERROR]

 - Nie, to nie było "BUUUUM!!!" Tylko takie JJJJJBUUM!!! - Wtrącił się Legolas.
[wyobraża sobie Legolasa mówiącego „JEBUUM!”]
[szuka mózgu pod stołem]

- Wcale, że nie - upierał się Gimli.
- Wcale, że tak - nie dawał za wygraną Legolas.
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-Tak!
Obstawiamy wiek Gimlego i Legolasa w tym opku? Daję im jakieś 6, góra 7.

Aaa, to miało być śmieszne! Rozumiem.

Nie jest >.<

Aragon znów na chwile się "wyłączył' analizując coś w myślach.
Trwa wylogowywanie... trwa instalowanie aktualizacji 1 z 3...

Z kolei Legolas i Gimli kłócili się w najlepsze. " Jak trzylatki", pomyślałam. 
Bo bohaterka, grożąc bronią obcym, silnym facetom z przewagą liczebną wykazała się niezwykłą dojrzałością i trzeźwością umysłu.

W opowiadaniach Gandalfa Drużyna Pierścienia składała się z walecznych, odważnych, odpowiedzialnych i w ogóle najlepszych istot.
Bo tak było (przynajmniej w znacznej części). W książce. To jest opko i wiadomo, że ma ono na celu zrobieniu z „walecznych, odważnych, odpowiedzialnych i w ogóle najlepszych” postaci wszelkiego rodzaju niewiadomocosie >.<

Tym czasem ja patrzyłam na elfa i krasnoluda, którzy kłócili się o jakąś głupotę oraz człowieka, który zdawał się być po za rzeczywistością.
Aragorn, strażnik północy, dziedzic Isildura i przywódca drużyny pierścienia po upadku Gandalfa oczywiście ciągle był oderwany od rzeczywistości. Oglądał chmurki, rozmawiał ze swoim wymyślonym przyjacielem, a towarzysze non stop musieli go szukać, bo gonił za jakimś motylkiem.

Zaisssteee.

-Przestańcie się w końcu kłócić!!!!- krzyknęłam na cały głos. Chyba się trochę zdziwili, że tak mała istota jak ja może tak głośno wrzeszczeć.
Nie, oni się nie zdziwili. Oni się zastanawiali, jak możliwie cicho i bezboleśnie zarżnąć tę cholerę, co ściąga na nich uwagę orków/bandytów/wojsk, które mogły patrolować tamte tereny (gdziekolwiek to jest)/czegokolwiek, co mogłoby być w pobliżu i stanowić zagrożenie.

Uwielbiam myślące postacie~

-Nie wtrącaj się- powiedział lodowato Legolas.
- A niby to czemu??
Bo nie po to cię brali ze sobą, żebyś się darła jak głupia i żeby całą misję szlag trafił.
-Bo jesteś dziewczyną
Też mnie wkurzają ludzie, którzy wtrącają się w cudze rozmowy, nie mając pojęcia, o co chodzi.

Elf-szowinista, tego jeszcze nie było :D
-Ej dziewczyna też elf i to taki sam jak ty, panie zachowuję się jak trzy latek!
-Panie, zachowuję się, jak trzylatek!
-Całkowicie się z panią zgadzam!

-To może urządzimy sobie mały pojedynek???
Okazało się, że elfy to tak naprawdę zwierzęta bez honoru. Jak już wspomniałam, wyzwanie kobiety na pojedynek byłoby, mówiąc delikatnie, hańbiące.

-Gdzie i kiedy?- palnęłam bez namysłu. Wiedziałam, że porywam się z motyką na słońce, ale byłam zbyt zdenerwowana żeby myśleć racjonalnie.
A rzucanie się ze sztyletem na trzech wojowników to wcale nie było porywanie się z motyką na słońce (wiem, wiem, czepiam się, skąd u wannabe-pisareczek miałby się wziąć sens i konsekwencja -.-).
 
-Tu i teraz  .
Zeskoczyłam ze swojej klaczy chwytając w między czasie łuk i sprawdzając czy mam przy sobie sztylet. Stanęłam twarzą w twarz z Legolasem. Zobaczyłam, że jego usta wykrzywiają się w sarkastycznym uśmiechu. Gimli wpatrywał się w tą scenę z lekkim strachem a Aragon z niesmakiem. Byli przekonani, że Legolas mnie zabije, a jeśli nie, to przynajmniej porządnie sponiewiera.
Obaj trzymali za niego kciuki i spoglądali w niebo z nadzieją.
-Nowicjuszka.- powiedział z pogardą w głosie-Nawet w nieruchomy cel nie potrafisz trafić.
Lejla jest zakonnicą? Nowicjuszka to kobieta odbywająca w zakonie tzw. nowicjat, czyli przygotowująca się do złożenia ślubów. Legolasowi chodziło raczej o amatorkę.
Odwrócił głowę żeby zobaczyć gdzie wylądowała moja strzała. Musiałam wykorzystać tą okazję. Odruchowo podcięłam go silnym kopniakiem.
Musiała wykorzystać okazję, ale odruchowo go podcięła i nic z tego nie wyszło :( Trzeba panować nad odruchami!
Runął jak kłoda w kępę kolczastych roślin.
Mam nadzieję, że nie skończył jak książę z bajki o Roszpunce...
Bez namysłu przyłożyłam mu sztylet do gardła. Gimli i Aragon wpatrywali się we mnie oniemiali. Legolas miał tak głupią minę, że pomimo dramatyzmu sytuacji chciało mi się śmiać.
Upokarzanie kanonicznych postaci, żeby udowodnić, jaki to bohater opowiadania jest wspaniały: jedna z najbardziej znienawidzonych przeze mnie cech twórczości blogaskowej
.
-No i kto tutaj jest lepszy??? No słucham. Przyznaj, że to ja lepiej walczę.- powiedziałam najbardziej sarkastycznym i pogardliwym tonem na jaki było mnie stać.
Wyszedł wprawdzie raczej ton osoby cierpiącej na hemoroidy, ale i tak wrażenie zrobiłam pierwsza klasa.
  -Nigdy w życiu.- wycedził przez zaciśnięte zęby.
-Na pewno?-  powiedziałam z lekkim uśmieszkiem. Przejechałam czubkiem sztyletu po jego szyi tworząc płytką ranę. Aż przeszły go ciarki. Może uznacie mnie za sadystkę, ale miałam z tego ogromną radochę.

  [czeka, aż Lejla wytnie Legolasowi wątrobę i przyrządzi ją z fasolką]
Oto niezwyciężony Leglas leżał u mych stóp z przerażeniem w oczach.
[nie doczekuje się]
Zastanawia mnie ten Leglas: Google, zapytany, pokazuje ogólnopolską komputerową bazę cmentarzy wojskowych. Autorka sugeruje, że właściwie ofiara sadystycznej elficy jest już martwa?
-To co? Jakie jest twoje stanowisko w tej sprawie?
Rozumiem, że ta elfka trafiła do średniowiecznego fantasy prosto z Parlamentu Europejskiego? Bo jak to jest próba tworzenia archaizmu, to ja idę się pociąć do mojego emo-kąta.
-No dobrze, jesteś ode mnie lepsza.- wymamrotał.
Bez słowa wskoczyłam z powrotem na moją kochaną klacz. Teraz wszyscy trzej patrzyli się na mnie z podziwem, niedowierzaniem i trochę przerażeniem.
Już postanowili, że Lejla nigdy nie będzie stać na warcie. Za bardzo lubili swoje wątroby. Inne narządy zresztą też.
  -Co tak stoicie??? Jedziemy w końcu czy nie???- spytałam z taką beztroską w głosie, jakby wydarzenia ostatnich kilku minut nie miały miejsca.
Jak znam tffurczość blogaskową, za góra dwa-trzy akapity rzeczywiście nikt już nie będzie o tym pamiętał, z tffurczynią włącznie ^^
Ruszyliśmy w dalszą drogę.  Znowu nikt nic nie mówi. Legolas tylko ciągle mamrota coś pod nosem obrażonym tonem.
A brzmi to trochę jak: „Albo piszesz w czasie przeszłym, albo teraźniejszym, zdecyduj się!"
 
Mała bitwa
Szliśmy przez gęsty las. Był wczesny ranek. Po całej nocy wędrówki wszyscy byliśmy bardzo zmęczeni. Miałam ochotę zsiąść z mojej ukochanej klaczy, położyć się na ziemi i leżeć tak przez cały dzień. Niestety życie jest okrutne.
A przed chwilą sama się do nich pchałaś.
  Aragorn powiedział, że musimy wędrować bez przystanku,
Bo dotychczas wędrowali z przystankiem PKP. Nieśli go na plecach.
aby dotrzeć na czas do pewnego miejsca (oczywiście nie chciał mi powiedzieć jakie to miejsce).
Skup złomu. Opchną przystanek i w ten sposób zdobędą fundusze na prowiant :D
Nagle usłyszeliśmy znajomy dźwięk.
- Słyszeliście? - zapytał Gimli- Znowu te takie "BUUUUM!".
- Nie "BUUUUM!" tylko "JJJJJBUUM!" - poprawił go Legolas.
Pogodzę was. To było „łubudu”.
- A właśnie, że...
-Do jasnej ciasnej PRZESTAŃCIE!!! My chyba jesteśmy na szalenie ważnej wyprawie, a nie w przedszkolu!!! Ja nie mam zamiaru być waszą niańką!!! Szukajcie sobie innej głupiej istoty do tej roboty!!! - uciełam ze złością.
Było się na chama pchać do drużyny? Nikt cię tam nie chciał!
Nie wiele myśląc pogalopowałam przed siebie, postukując kopytami i cicho rżąc potrącajac przy okazji Gimliego.
Tak pomijając wszystko, to „Gimlego”, nie „Gimliego”. 
  Dobrze wiedziałam gdzie chce się udać. Chciałam odkryć co spowodowało ten dziwny dźwięk.
Nie racząc nikogo o tym poinformować, bo PO CO, jak mogę strzelić focha.



Jechałam w szaleńczym tempie. Nagle poczułam, że galop jest dla mnie stanowczo za wolny. Przeszłam więc w dziki cwał. Musicie wiedzieć, że ja nie jeżdże w stylu damskim.
No rzeczywiście – w „stylu damskim”, z tego, co wiem, nie dało się jechać szybciej, niż w stępie. I tak brawa za research – to chyba pierwsza autoreczka, która nie myli chodów końskich.
To jest niepraktyczne, niefunkcjonalne i okropnie niewygodne, a w dodatku nie można wtedy cwałować, bo bardzo łatwo zsunąć się z siodła. Więc ja preferuję jazdę (jak ja to mówię) "jak na wojownika przystało".
Widzicie? Widzicie to, co ja? Research! Jaki śliczny! [napawa się]
Nagle zatrzymałam się przed ruinami wioski. W oddali słychać było krzyki. Nagle zza drzewa wybiegł ork.
Nagle ujrzałam transparent głoszący: „Aby uniknąć powtórzeń, zawsze trzy razy przeczytaj to, co napiszesz”.
Błyskawicznie wymierzyłam w niego strzałę i zwolniłam cięciwę. Trafiłam go prosto między oczy. Padł na ziemię martwy. Tego się obawiałam. Orkowie siali zniszczenie gdzie tylko się dało, nie oszczędzając nikogo. Puściłam się galopem w stronę, z której dobiegały krzyki. Była tam grupa orków, która zaczynała plądrować drugą część wioski. Kiedy tylko ich zobaczyłam wycelowałam w nich kilka strzał. Trafiły dokładnie w miejsca, które sobie wyznaczyłam za cel. Kilku orków rzuciło się biegiem w moją stronę. Kiedy znaleźli się już dostatecznie blisko podciełam im gardła sztyletem.
Wszystkim naraz. Właśnie wyobraziłam sobie scenę jak z filmów z Chuckiem Norrisem, gdzie wszyscy źli ustawiają się w rządku, coby bohater mógł powalić wszystkich jednym kopnięciem z półobrotu.
Ni stąd, ni z owąd, w wiosce pojawiło się około dwustu orków.
Teleportowali się.
Ktoś przy zdrowych zmysłach z lekka by się wystraszył i uznał, że najlepiej wziąść nogi za pas i uciekać gdzie pieprz rośnie.
Nie „ktoś przy zdrowych zmysłach”. Każdy. Chyba, że miałby ze sobą armię, albo np. karabin maszynowy. Lejla nie ma ani tego, ani tego...

O ile zakład, że rzuci się na cały oddział orków i wytnie ich w pień? ^^
Nikt nie mówił, że ja jestem normalna.
[podpisuje się obiema rękami i jeszcze lewą stopą]
Zapłonął we mnie ogień. Poczułam przypływ siły. Siły o tak niesamowitej mocy, że mogłabym przenosić góry.
Burn: niech cię pochłonie.
Zaczęłam zabijać ich po kolei.
Mówiłam? Mówiłam, że ustawią się w rządku i będą czekać, aż Chuck...to jest, Lejla Norris ich wyrżnie?
 Wpadłam w swego rodzaju trans. Podświadomie zaczęłam liczyć ilu już zabiłam. Dziesięć, piętnaście, dwadzieścia pięć...
JAKĄ bohaterka dysponuje bronią?! Bazuką?!
Bombardowałam ich strzałami, podrzynałam gardła. Sama siebie nie poznawałam. Nigdy nie byłam tak brutalna.
Legolasie, pilnuj flaczków. 
Lubiłam komuś od czasu do czasu pogrozić, to fakt. Jednak zawsze były to puste słowa, nigdy czyny.
A poturbowanie Legolasa to co było?
Noo tak, zapomniałam, że mamy do czynienia z tzw. Arogancką Sue. Przecież ona okazywała mu sympatię.
Teraz nie zwracałam uwagi na nic po za tym, aby zabić ich jak najwięcej. Po dwóch godzinach naliczyłam stu dwudziestu orków, którzy zginęli z moich rąk.
Stu dwudziestu orków przez dwie godziny, to sześćdziesięciu na godzinę, czyli jeden ork na minutę. Ona minutę szarpała się z jednym przeciwnikiem, a reszta cierpliwie czekała na swoją kolej.
W pewnym momeńcie przestali mnie atakować. Biegli w kierunku przestrzeni za mną.
Biegli w kierunku „przestrzeni za nią”, czyli na wprost niej. To był taki rozpaczliwy, samobójczy zryw, tak?
Podążyłam za nimi wzrokiem.
I wszyscy od razu padli trupem bladym.

Tym jakże optymistycznym akcentem kończymy pierwszą część analizy. Nie jest ona może bardzo zabawna - najbardziej kuriozalne rzeczy zaczynają dziać się później - mam jednak nadzieję, że udało mi się dobrze oddać absurd zachowań głównej bohaterki i... cóż... wszystkich innych postaci.  Ufam, że wszystkie monitory, klawiatury i laptopy są nadal w jednym kawałku.
Znad elfiej wątróbki pozdrawia Hattress.