Wstałam dziś rano i przypomniałam sobie, że mam bloga. I że właściwie szkoda, żeby się marnował. Toteż na rozgrzewkę wzięłam na warsztat opko z ulubionego, acz niestety (a może na szczęście?) fandomu, mianowicie D.Gray-man. O ile znajomość kanonu się przydaje, o tyle najbardziej soczyste kawałki mówią same za siebie.
TFFUr składa się właściwie wyłącznie z dialogów, co wcale nie znaczy, że łatwiej się go przez to czyta. Radzę uzbroić się w cierpliwość.
http://d-gray-man-new-life.blogspot.com/ <-- polecam wyłączyć głośniki tudzież słuchawki, człowiek na wejściu obrywa Numa Numa między uszy.
Analizuje Hattress.
W pierwszej notce autorka wkleja opisy bohaterów z Wikipedii, które wszystkie powycinałam. Jakby się jednak dobrze przyjrzeć, coś tu nie pasuje:
Hotel pisany wielką literą każe sądzić, iż jest to nazwa własna. Ciekawe, o jaki przybytek chodzi.
poznaję, piękną Agathe tańczącą z innymi tancerkami. Gdy dziewczyna mdleje chłopak pomaga jej, wtedy poznają siebie pierwszy raz.
A potem poznają się drugi raz, i trzeci, i tak w nieskończoność.
Polka z francuskim imieniem i japońskim nazwiskiem, tiaa. Chyba że chodzi o taką polkę.
Bo jakżeby, kurna, inaczej...
Samotnie wychowana przez kogo?
Znacie taki test na Mary Sue? W podpunkcie "fan characters" chyba najwięcej punktów można dostać za "Do the adventures of your character mirror or closely resemble the adventures of any of the canon characters? "
Allen też zarabiał sam, i to nie tylko na siebie, ale głównie na Crossa i jego długi.
Mam fajną wizualizację.
Jak jest martwa, to ręka jest czarna, jak zakochana, różowa, a jak wściekła – czerwona? Przy założeniu, że tego pierwszego raczej nie będziemy oglądać, rzeczywiście, zmienia kolory, że o matko!...
A w ogóle to Allen ma monopol na czerwoną rękę. Won.
Mam wrażenie, że to stwierdzenie odnosi się do wszystkich...
AŁtorka tak się wczuła, że nie dość, że wkradła się do narracji, to jeszcze jej się czasy pokićkały.
Aww, yeah. Już wiemy, jak zarabiała bohaterka. Serio, wolałabym, żeby autorka i to zerżnęła od pani Hoshino...
Po co?!
AŁtorko, seriously, już wszyscy wiemy, że to ty. Możesz przestać się chować za narracją trzecioosobową.
A ja myślałam, że zdupywzięty power-up Lenalee był marysuistyczny...
Najmniejsze zdziwienie świata.
Kto komu chce odbić tego Allena? Bo jak nie znoszę Leny, tak jest ostatnią postacią, jaką widzę w roli Zuej Barbie.
AŁtorka już chyba sama nie wie, z kim się utożsamia.
Allen powstał z martwych specjalnie po to, żeby ratować boChaterkę. Marysueizm tej postaci powoli bije wszystkie rekordy.
Ciekawe, co zrobiła boChaterka, żeby postać, której jedyną cechą jest to, że jest miła, poczuła do niej niesmak.
Gdy okazuję się, że Allen „ nie żyję” zaczęła pocieszać Agathe lecz, kiedy okazuje się, że chłopak jednak żyję odpuszcza jej i zostają przyjaciółkami.
Odpuszcza jej winy, a jako pokutę zadaje nauczenie się interpunkcji.
Reszcie postaci oszczędzono chyba wątpliwej przyjemności zadawania się z główną bohaterką. Na szczęście dla aŁtorki, bo sprofanowania Kandy bym nie darowała.
Autorka mangi miała na tyle taktu, żeby napisać "fikcyjny XIX wiek".
Chcieli dać sobie w twarz, wyszła piątka.
Stacja kolejowa.
Gdzieś, lecz nie wiadomo, gdzie...
Aportował się.
Siwo włosy nastolatek z złotym golemem na głowie rozglądał się za kolejnym pociągiem gdzie miał dostać się do „Czarnego Zakonu”.
Ktoś jeszcze wyglądał pociągu – była to gramatyka, która już po dwóch pierwszych zdaniach stwierdziła, że nie ma po co żyć. I tak nikogo nie obchodzi, równie dobrze może skoczyć pod pociąg.
- *myśli*
AŁtorka za to chyba nie myślała, jak powinno wyglądać opowiadanie.
Hint – to się nazywa "rozkład jazdy".
Rozumiem, że przedtem szukał rozkładu, siedząc i patrząc sobie na buty.
Allen mówi "psiakrew".
Allen mówi "psiakrew".
Allen mówi "psiakrew", choć nic się nie stało, po prostu zgubił się na dworcu.
*zapala świeczkę na grobie Kanonu*
*tasak* Haaa!...
Podejrzewam, że niejedna.
- Słucham panienko?
- Czy wie gdzie znajduję się „Czarny Zakon”?
Nie wiem, psze psorki!
Ktoś tu odkrył klawisz Tab. Szkoda, że nie wie, jak go używać.
Ponadto opko cierpi na tę samą przypadłość, co te o Akatsuki – nie wiadomo, czy rzekoma organizacja to ludzie, miejsce, budynek, ni pies, ni wydra, coś na kształt świdra.
Niestety, nie słyszałem nawet o takim miejscu.
No właśnie, o takim miejscu to ja też nie słyszałam, a mangę znam na wyrywki.
- Rozumiem, dziękuję. *myśli* Cholera nikt nie wie gdzie się te miejsce znajduję.*
To jest chyba najdziwniejsze zdanie, jakie czytałam. Nie dość, że "te miejsce", zamiast to, to jeszcze aŁtorka w obliczu mnogości opcji postanowiła utożsamić się z całym Zakonem.
Jeszcze raz, cholera! Nie krępuj się! Wszystko jest cholerne!
Czyją?!
Doskonały pomysł.
Yyy... Albo narracja szaleje, albo Agathe jest uczennicą Crossa. Serio, parowanie Allena z jego identycznym klonem jest takie kÓl i dżezi?
Jezus? Na pewno.
Te didaskalia zaczynają mnie denerwować.
Te didaskalia zaczynają mnie denerwować.
Musi być zima, skoro wszyscy tak chuchają.
Fakt, że za każdym razem trzeba zaznaczać, że bohaterowie właśnie myślą nienajlepiej o nich świadczy...
*wspomnienie*
Co wspomnienie? Przetoczyło się przez tory?
Hyhanie to ani chybi wyższy poziom chuchania.
- P-Przepraszam! *biegnie*
Trochę za bardzo uproszczone te didaskalia. Bohaterka pobiegła do Allena, na pociąg, gdzie nogi poniosą...?
- *informacja* Pociąg do Londynu odjeżdża za 2 minuty!
*reakcja analizatorki na sposób zapisywania wydarzeń w tym opku*
Trzeba było dłużej siedzieć i patrzeć sobie na buty.
On pociąg wołał "chodź, chodź!"?
Zamiast, jak każdy człowiek, po prostu zaczekać na następny pociąg.
Ale tylko trochę, bardziej przypominał snopowiązałkę.
Nie mam skojarzeń, nie mam skojarzeń... Jednak mam.
Ej, Allen wcale nie był aż taki niewinny! ;)
Czekała na pociąg do Potem.
Jak czytam to opko, to jest mi coraz bardziej słabiej. Najsłabiej.
A ona krzyknęła do niego, i tak sobie stali i krzyczeli...
Uśpiona w cudzysłowie, znaczy co, narąbana w trzy dupy?
Ja to ciągłe "spojrzenie" wizualizuję sobie tak: http://www.youtube.com/watch?v=y8Kyi0WNg40
AŁtorko, proszę cię, zejdź z drzewa i przestań się wcinać w narrację.
"Dzieję się" brzmi jak naprawdę fajny synonim "żyję".
- Eee? *zdezorientowanie*
Tak się dzieje, jak ktoś próbuje przełożyć dubbing w anime na tekst. Te wszystkie "eee" i "yyy" to zwyczajne, polskie "hę?".
Ręka jej się zaczepiła o gałąź?
Mam nadzieję, że ona zejdzie jak najszybciej.
Z tego padołu.
Allen specjalnie powiedział "tobie" zamiast "ci", żeby się zrymowało.
I nie przyszło jej do głowy, że skoro jest "em prawie że" goła, to z dołu... widać więcej?
- Huh? *łapię* D-Dziękuję em...
Zapytany o "Em", wujek Google służy pomocą:
Nawóz. Znaczy, te wszystkie emy należy sobie tłumaczyć jako "Oh, shit!"
- Dziękuję... Allen. *zeskakuję*
- Jestem Agathe. Miło mi poznać. *podaję rękę*
Zaraz, zaraz. To wygląda, jakby rozmawiały ze sobą dwie osobowości Allena, co by w sumie wiele wyjaśniało :D
- Heh. *uśmiech*
- Huh? *spojrzenie*
Heh. Heh. He he he. * z uśmiechem debila rytmicznie wali głową o ścianę *
- Przypominasz mi kogoś.
- Gheh?! J-Ja? Niby kogo takiego?
Bohaterka reaguje jak ktoś, kto ucieka przed policją.
Dziewczyna z tancerkami? Czyli ona wcale tam nie pracowała, tylko się wryła na scenę!
- Jednak coś się wydarzyło. Kiedy spojrzała na mnie, jej ręka zaświeciła się. A później zemdlała.
Ta ręka.
Nadal mowa o ręce.
Bo to tak naprawdę był Rączka z Rodziny Addamsów.
* robi głową dziurę w ścianie *
- Całe szczęście. Proszę pani, dziewczyna obudziła się!
- To dobrze, poczekajcie zawiadomię lekarza.- powiedziała pielęgniarka.
- Huh? Kim ty jesteś?
- Allen Walker. Zemdlałaś więc zaniosłem Cię tutaj.
- All-en... Wal-ker...?
- Tak.
- J-Jestem, Agathe. Dziękuję.
- Drobiazg, heh.
W sumie najbardziej sensowny dialog w opku. Szkoda, że nadal nie wiadomo w zasadzie, kto jest kim...
Coś, czego bardzo brakuje wszystkim tFFUrczyniom.
- Kyaaa! *uścisk*
WEABOO ALERT!
- E-Ech. Agathe, dusisz mnie.
Legenda głosi, że kiedyś w opku ktoś NIE powiedział tego po tym, jak został przytulony.
- P-Pierwszy raz?
- Tak.
- Ty ciągle byłaś sama?
Patrząc na kanoniczne postaci z D.gray-mana... Nie, przykro mi, boChaterko, nie jesteś niezwykła.
- Rozumiem. A dlaczego zostałaś sama?
- Długa historia...
- Mam czas.
- Ych?
- Opowiedz. Ja także nie miałem łatwego życia. Opowiedz chociaż się poznamy.
- D-Dobrze. Jak wiesz idę do „Czarnego Zakonu” tylko dlatego, że twój mistrz mi kazał.
Aa, czyli jednak nie jej mistrz.
KWIK! To może być w zasadzie wszędzie: w Szkocji, we Francji, gdzieś na Atlantyku...
KWIK! X2
To nam trochę zacieśnia obszar poszukiwań. Gdzieś koło Anglii, dokąd można dojechać pociągiem. :D
W mandze jego siedziby są rozrzucone po całym świecie. Powodzenia, boChaterko.
- Jest organizacją walcząca z Milenijnym Ealrem, który tworzy Akumy i jego klanu Noah (Noego).
Ja chyba czytałam inną mangę, gdzie nie było żadnego Ealra.
I jego klanu CO?
I jego klanu CO?
Tak z marszu? Nie powinien jej ktoś najpierw, bo ja wiem, nauczyć, co właściwie powinna robić?
- Egzorcystką... *myśli- I tak nie mam nic do stracenia.* Dobrze. A co to jest Innocence?
O tym właśnie mówię. Allen miał przynajmniej strzępki wiedzy, które wyciągnął od Crossa przez te parę lat, już nie wspomnę o tym, że wiedział, co zrobić z akumą, gdy pierwszy raz takową zobaczył.
Wow, na coś takiego nie porywali się nawet generałowie.
Bandą.
Noah, którzy zachowują się w większości jak ekscentryczni arystokraci.
Mam deja vu. Ale trzeba autorce przyznać – ostrzegała, że historia Agathe będzie zerżnięta od Allena...
Nie, "realizm" to nie jest synonim "rzeczywistości".
- Od tamtej pory podróżowałam i zarabiałam więcej aby właśnie się tutaj spotkać z tobą i iść do zakonu aby zbawić wszystkie duszę.
Brzmi jak nawiedzone dziewczę, które chce iść na zakonnicę...
Ty go nie pamiętasz, ty je masz. Chyba że zapominasz o rzeczach, które widziałaś pięć minut temu.
* spogląda na dziurę w ścianie* Ech... Nie, chyba jest już dość głęboka.
*wspomnienie*
- Agathe! Licz do 30-tu!
- Dobrze Beatka! 1, 2, 3, 4...
- Aaa!!!!! *przeraźliwy krzyk*
- Kasia! Zostaw ją potworze! *strzały* Aaa!! *upada*
- Beata! Kasia! *biegnie, spojrzenie* Aaa!!! Siostrzyczki!!!
- Uciekaj! Agathe uciekaj!! *krzyk*
Panie i panowie, zwycięzcą plebiscytu na najbardziej dramatyczny opis jest...
Zaraz, ona uśmiechała się na wspomnienie tragicznej śmierci całej rodziny?!
- Mamo, tato!!!
- Odsuń się.
- Huh?! Kim jesteś?! *chlip*
* chlip *
Nie, autorko, to nie załatwia sprawy. Nadal nie wiemy, co uderzyło, a co wybuchło i gdzie pobiegł pan Egzorcysta.
- Przykro mi bardzo, niestety nic się nie da już zrobić...*odchodzi*
Pomyślałabym, że tym Egzorcystą był Kanda, ale wtedy był chyba jednak za mały... :D
Chyba wszyscy znają tekst o więcej niż trzech przecinkach i problemach z psychiką...?
- Najbardziej mnie boli to, że im nie mogłam pomóc. *szloch*
A przed chwilą się uśmiechałaś.
Czuję twój ból, Allen. Trzymaj się, przebrniemy przez to razem.
Nie martw się, jestem Mary Sue. Powstrzymam całą wojnę jednym tupnięciem zgrabnej nóżki.
W porównaniu z karkołomnym szukaniem "miejsca koło Anglii, gdzie jeżdżą pociągi" wojna z potworami to mały pikuś!
- Wiem dziękuję, że mi pomagasz. *spojrzenie*
W tym tempie przed końcem analizy skończą mi się filmiki o zwierzątkach robiących głupie miny.
- Dobrze.
Oczywiście Agathe nie wytrzymała i zasnęła oparta o drzewo. Allen nie mając wyjścia musiał zostać w lesie z Agathe.
Bo co by się stało, jakby ją obudził, no co...
I tak nie było nic innego do roboty.
Jak to w blogaskach bywa, Allen został zapgrejdowany. W mandze robił trzysta. :P
- Um, niech ktoś wyłączy ten budzik... *mruczy przez sen*
- 501...502... Uch? O Agathe już wstałaś?
- Ghuh? *trze oczy* Jak widać tak. Czemu mnie nie obudziłeś wcześniej?
- Próbowałem.
Czuję, że nadciąga Element Komiczny. Gdzie moja maska przeciwgazowa?!
- Agathe? Wstawaj trzeba iść.
- Jeszcze 5 minut szefie...
- Agathe, wstawaj.
- Daj spać! *uderzenie przez sen*
- Auu! Moja twarz. Tsc, silna jest.
Już? Już przeszedł? Można zdjąć maski?
- Przepraszam nie chciałam Cię uderzyć. Wybacz!
- Nic się nie stało. *uśmiech-wstaje*
Próbuję rozgryźć te pauzy, które czasem pojawiają się między didaskaliami. Wstał i ułożył się w kształt uśmiechu?
A nie taki był początkowy plan...?
- Hę? Co jest?
- Znalazłem twoją torbę z rzeczami jak się rozglądałem. *bierze- podchodzi*
O, ten rebus łatwo rozszyfrować. Wziął i podszedł, po prostu. :D
Korzystając z chwilowej nieobecności AŁtorki, do narracji ukradkiem wśliznęła się Hinata z sąsiedniego fandomu.
- Dobra ale nie podglądaj bo znowu Ci przywalę.
A już liczyłam, że boChaterka nie będzie z tych chamskich...
- Ok, ok.
- Już.
- Huh? *spojrzenie* Eee, Agathe nie będzie Ci za zimno?
Warto tutaj zajrzeć na bloga – aŁtorka do notek wstawia obrazki.
Co wcale nie przeszkodziło mi w wizualizacji. MSPANC
- Nie, dla mnie jest gorąco.
- No dobra to chodź.
- Poczekaj tutaj zaraz wrócę.
- Czekaj Agathe.
- Huh?
- Będziemy musieli jeszcze do jednego miasta pojechać.
- Nie ma sprawy ale gdzie?
- Będzie po drodze do Londynu.
Czyli to tajemnicze miejsce, do którego oni zmierzają, to Londyn. Szkoda, że nie jest koło Anglii, tylko tak jakby... bezpośrednio w niej?
10 minut później
Po wszystkich "uśmiechach" i "realizmach" takie przeskoki w narracji już chyba nigdy nie zrobią na mnie wrażenia...
- Tym razem zdarzyliśmy,
Się? Ałtorka jest mistrzynią niezamierzonych świetnych synonimów: najpierw "dziać się", teraz "zdarzyć się" jako eufemizm na "urodzić się". XD
Gdzie, kuźwa, na podłodze tak, jak stał?
- Twój mistrz mi powiedział.
- Ghh *krzywe spojrzenie, myśli- kobieciarz jednak zostanie kobieciarzem*
- Coś się tak zdziwił? Nie jestem słodką dziewczynką.
Czyżby... Pierwsza w historii opek do D.Gray-mana merysójka, która zaliczyła Crossa?!
Czyli jednak nie. Szkoda, byłoby choć trochę oryginalnie...
- No co? Coś nie tak powiedziałam?
- *myśli- nie o to pytałem* Nie nic takiego.
Allen już się cieszył na szczegółową relację, a tu dupa.
- *Myśli- nawet mi nie powiedział dlaczego mam taką rękę, a jej wszystko wyśpiewał* Tak, ale teraz się dowiedziałem od Ciebie.
WTF. Znowu okazuje się, że czytałam innego D.Gray-mana. Allen W PIERWSZYM ROZDZIALE walczy z akumą, mało tego - tłumaczy na policji, o co cho, więc raczej wiedział, co jest nie tak z jego ręką.
- Dzięki, nie zauważyliśmy! - odkrzyknęli pasażerowie.
To jest nazwa własna, czemu ciągle jest w cudzysłowie?
Może oni jadą do jakiegoś innego Czarnego Zakonu?!
Mistrz Yoda składnię taką pochwala.
- Gheh? Skąd to niby wiesz?
- Tsc, przeczucie.
Nie żebyśmy jechali na wojnę, czy coś...
- A-Aha...
Koniec
Pierwszego rozdziału. To bolało. Nie liczcie na dalsze części analizy.
Ze stacji kolejowej koło Anglii pozdrawia Hattress.
Ze stacji kolejowej koło Anglii pozdrawia Hattress.