niedziela, 11 marca 2012

Szkoła prychania, czyli smok-dopełnieniojad atakuje! - cz. II

Przepraszam za obsuwkę. Starałam się wyrobić, ale niestety, siła wyższa...
Chylę czoła przed czytelnikami i zapraszam na drugą część analizy przygód prychającej Catherine Sue oraz jej Oh-So-Mrocznego brata. W zasadzie to opko ma potencjał - aŁtorka zna kanon, nawet bardzo nie "urozmaica" charakterów postaci, ale... Ale.
W poprzedniej analizie nie dodałam linka: my-ff-hogwart.blog.onet.pl
Analizuje, tradycyjnie, Hattress.

Potem na WS trwała uczta, jak zawsze sala wypełniona była śmiechem, żywymi dyskusjami i stukaniem sztućcy o talerze.
Pomijam uroczą odmianę rzeczownika "sztućce", ale... wyobraziłam sobie właśnie uczniów Hogwartu grających widelcami na talerzach jak na perkusji.

Po uczcie Malfoy (prefekt Slytherinu), zaprowadził Catherine i Maxa do ich dormitoriów.
Całą resztę Ślizgonów demonstracyjnie zignorował.
Może ktoś mnie oświeci skąd, na pora, bierze się u tFFUrców mania sadzania przecinka po podmiocie w zdaniu?

Catherine dzieliła pokój z Pansy Parkinson i jej dwoma psiapsiółami,
DWOMA psiapsiółami. Psiapsiół to jakaś slangowa nazwa kochanka?

a Max z Malfoyem i jego paczką.

-Parkinson pokaże ci dokładniej wasze dormitorium ... - powiedział Malfoy z nutką ironii w głosie
Tak naprawdę wcale nie chciał pokazywać Pansy dormitorium. Wszyscy domyślamy się, o co mu chodziło.

-... - wkurzona Catherine nic nie odpowiedziała tylko poszła za Pansy Parkinson do dormitorium, w którym przy jednym z łóżek rozpoznała swój bagaż.
-to twoje łóżko ... - prychnęła Pansy
-ehe ... sama bym na to nie wpadła - syknęła trochę niewyraźnie Catherine
Catherine dopiero zaczęła naukę syczenia i nie każdy ją rozumiał, za to kurs prychania opanowała do perfekcji.

-nie jesteś zbyt miła - swtierdziła fakt Parkinson
Bo Pansy to cukier, lukier i płynna empatia.

-spadaj ... - syknęła tym razem już bardzo niezrozumiale i wyszła trzaskając za sobą drzwiami. Pansy Parkinson patrzyła się w miejsce, w którym przed chwilą stała i powiedziała rozmażonym głosem  sama do siebie:
Pytanie do widzów - głos Pansy był:
a) rozmazany
b) usmażony
c) rozmarzony, niestety autorka nie wie, co to autokorekta i ignoruje czerwone podkreślenia
Odpowiedzi przysyłajcie smsem pod numer 997! Nagrody w konkursie ufundowała firma cukiernicza Tago.

-Jest zupełnie inna niż jej brat...

[Catherine Sue wyrusza na poszukiwania Harry'ego i spółki. Po drodze spotyka swojego brata z jego nowymi przyjaciółmi i poznaje Zabiniego. Jestem bardzo ciekawa, czy tFFUrczyni zapamięta to wiekopomne zdarzenie...]

Szła przez jakiś czas korytarzami, nie bardzo wiedząc gdzie jest i gdzie idzie.
Czyżby niedobra Pansy dosypała jej czegoś do soku na uczcie?
 Nagle usłyszała strzępek rozmowy jakichś trzecioroczniaków (na oko trzecioroczniaków ;)):
Dopiski odautorskie mnie rozczulają ;)
Tego "na oko" absolutnie nie dało się upchnąć w zdaniu, prawda?

-... widziałem, że Harry jest w bibliotece, pójdziemy się przywitać ? - zapytał niewysoki, blondwłosy chłopiec z aparatem wiszącym mu na szyi drugiego chłopca, który miał czarne włosy, oczy ... a zresztą ... cały był czarny !
Czy biały chłopiec, który wiesza swój aparat na szyi czarnego, to już rasizm?
Opis murzyna kojarzy mi się z osobą, która pierwszy raz ujrzała takowego na oczy O.O A przecież Zabini też był czarny...

-no jak chcesz, i tak nie ma nic innego do roboty ! - odpowiedział "czarny" chłopiec
"Czarny" w cudzysłowiu. Czyli co, tak naprawdę popielaty?

i obaj ruszyli przed siebie korytarzem. Catherine postanowiła pójść za nimi.
Szła ... szła .... szła ... wydawało jej się, że chyba nigdy nie dojdzie do tej biblioteki ... Dwaj chłopcy co chwilę odwracali się szepcząc coś sobie po cichu, tak że Catherine od razu domyśliła się, że o niej rozmawiają.
-To ta ... nowa - szepnął jeden
-wydaje mi się czy ona za nami idzie ? - odpowiedział mu szeptem drugi
-chyba tak ... - powiedział trochę przestraszonym tonem i dodał - może jej zrobię zdjęcie ??
Świetny pomysł! Może potwora przestraszy się flesza i ucieknie!

-nie to nie jest dobry pomysł ... chodź, chodź szybciej !
-dobra ... - i nagle przyspieszyli kroku, Catherine delikatnie ruszyła za nimi.
Ruszyła delikatnie, drobiąc na paluszkach i od czasu do czasu dygając z gracją.

Wreszcie dotarli do obranego celu - biblioteki. Chłopcy skręcili, a dziewczyna chwilę odczekała za zakrętem, widząc że jeszcze się odwracają aby się upewnić, czy dalej idzie za nimi, ale nie zobaczyli jej. Podeszła bliżej słysząc, że rozmawiają o ... NIEJ !
Nie! Rozmawiają o recepturze na sok z gumijagód?!

-szkoda, że przydzielili ją do Slytherinu ... - prychnęła Hermiona
Hermiono... Nie spodziewałam się po tobie ślepego podążania za modą.

-widać, że ona też nie jest z tego zadowolona ! - powiedział Harry, a Catherine uśmiechnęła się do siebie słysząc "ona TEŻ nie jest z tego zadowolona" 
-już dajcie spokój ! - ofuknęła ich Ginny, która nie akceptuje żadnych Ślizgonów, bez żadnego wyjątku (!). 
Uch, wykrzyknik z nawiasie. Trochę liczyłam, że w tym rozdziale będziemy mieli z nimi spokój, zwłaszcza że nadal nie mam pomysłu, co też mogą oznaczać.

-Cześć Harry ! - powitał go chłopiec z aparatem
-Hej Colin ... - odpowiedział trochę sucho Harry
-O czym rozmawiacie ?? - zapytał rzucając spojrzenie na towrzyszów Harrego
-oh, Colin ... przecież wiemy, że słyszałeś - prychnęła Hermiona
-eee ... no ... - Colin, bo tam miał na imię chłopiec
Tam miał, a tam nie. W każdym pomieszczeniu zwali go inaczej.

trochę się zawstydził i od kończenia jego (na pewno bezsensownej gdyby ja dokońcyzł) wypowiedzi wybawiła Catheirne, która weszła do biblioteki i usiadła obok Hermiony, a na przeciwko Harrego.
-Hej ... - powiedziała trochę ironicznie, a trochę smutno
Co ironicznego może być w słowie "hej"?!
Blogaskowe ironizowanie jest blogaskowe.

 i wypaliła - załamałam się !
-heh, a czemu ? - zapytała głupio Ginny
Tak, tak, róbmy z Ginny debilkę tylko dlatego, że podoba jej się Harry... 

-jak to czemu ?! - ofuknęła ją Hermiona, szturchając łokciem
-po pierwsze od tej pory jestem Ślizgonką ...,
No i gdzie z tym przecinkiem... [ton znudzonego kierownika budowy]

po drugie w dormitorium mieszkam z jakąś pustą, sztuczną lalą,
A, więc Pansy będzie teraz pełnić funkcję Pustej Blondyny. Masz przerąbane, Pansy.

po trzecie za często będę widywała się z bratem, a to dobrze nie wróży,
Zobaczyć brata o poranku - znaczy pech. Trzeba obrócić się trzy razy i splunąć przez lewe ramię.

a po czwarte ... nie wiem co po czwarte ...
-powiedziałbym "nie martw sie", ale niestety nie powiem ... - powiedział Ron, a Catherine rzuciła mu pytające spojrzenie, na co rudzielec natychmiast oblał się rumieńcem - ee ... no wiesz ...
Jesteś irytującą, chamską, niewychowaną kozą i wszystko, o czym marzę, to żebyś jak najszybciej umarła ze zgryzoty.

szkoda, że nie jesteś w Gryffindorze ... - dokończył trochę dukając.

Z początku ich rozmowa zbytnio się nie kleiła, ale później jak już się rozkręcili to gadali, gadali, gadali i śmiali się jakby znali się od lat.
Czy oni już w pociągu nie rozmawiali, jakby znali się od lat? To "znanie się od lat" szybko się przedawnia i trzeba je regularnie aktualizować?

Nawet Ginny, która od początku miała pewne uprzedzenie co do Catherine.
Ginny, która od początku miała uprzedzenie CO? Ginny gadała, jakby znała się od lat? Blogaskowe struktury gramatyczne mnie przerastają.

Po jakimś czasie w bibliotece zostali już tylko oni. Było już dosyć późno.
-Chyba musimy się zmywać, bo mimo że to pierwszy dzień w szkole to Filch chętnie "nagrodziłby" nas szlabanem !
Nagrodziłby was, gdyby CO? Na tym blogasku grasuje straszny smok pożerający orzeczenia i dopełnienia?

powiedziała Hermiona, ziewając już ze zmęczenia
-Już ta godzina ?! Jak szybko zleciało ... - powiedziała też znużona Ginny, spoglądając na zegar wiszący na ścianie biblioteki
-No to lepiej już chodźmy - ponagliła Hermiona i cała piątka wyszła z biblioteki. Doszli do portretu Grubej Damy i musieli się pożegnać.
-Do zobaczenia jutro na śniadaniu ! - pożegnała ją Hermiona i obie się przytuliły jak "stare" przyjaciółki. 
"Stare" w cudzysłowie, żeby nikomu nie przyszło do głowy, że przezajedwabiste bohaterki przytulają się jak babcie.

-Pa ! - powiedziała Ginny i zrobiła to samo.
Znaczy, przytuliła się jak stara przyjaciółka? Skoro sama siebie przytula, to raczej jak stara, samotna wdowa...

-Narazie ! - chłopcy ograniczyli się tylko do tego ;)
Żeby ci nic zbereźnego, czytelniku, do głowy nie przyszło! Przytulanie się jest zarezerwowane wyłącznie dla płci pięknej!
Przypomniał mi się ksiądz katecheta kładący nam do głowy, iż dopiero na etapie narzeczeństwa można - cytuję - "zastosować przytulenie".

 Czwórka Gryfonów znikła w dziurze za portretem Grubej Damy, a Catherine zdała sobie sprawę z tego, że nie ma pojęcia jak wrócić  do dormitorium ...
-zajebiście ... - mruknęła pod nosem i poszła gdzie ją nogi poniosły,
Mam nadzieję, że do Australii, albo gdzieś równie daleko.

 próbując odtrzworzyć w myślach drogę, którą szła do biblioteki. - Prosto ... teraz w lewo ... nie ! w prawo ... - mruczała pod nosem, kiedy nagle ...
...drogę zastąpił jej smok-dopełnieniojad, ziejący gorejącą nienawiścią do gramatyki i ortografii.

cdn. ! No to teraz komentujcie ! :)
Z rozkoszą! :)
Nadprogramowe spacje wybił pewnie smok, od którego kroków trzęsła się ziemia.

3/ Szlaban
Elooo =** Ale wam ciężko idzie te komentowanie !
Tobie coś nie idzie "te pisanie".

 
Mam nadzieję, że w końcu weźmiecie się w garść i zaczniecie pożadnie komentować :P
[czuje się jak na apelu karnym w podstawówce] Tak, pani dyrektor!

Trzymam za was kciuki ! xD No dobra, to bardzo proszę ... nowa notka ... x]
Nie dziękujemy. Naprawdę - NIE dziękujemy...

- Prosto ... teraz w lewo ... nie ! w prawo ... -mruczała pod nosem, kiedy nagle 
ŁUUP !!
Mówiłam, że to smok! Smok wylądował!

Catherine aż podskoczyła kiedy jedna ze stojących pod ścianą zbroi się przewróciła i upadła wprost przed jej nogi, rozsypując się przy tym na mnóstwo drobnych części.
Po czym poznać Mary Sue? Nawet średniowieczne zbroje padają jej do stóp.

-Eee ... jak to ... - nawet nie skończyła, bo nad jej głową pojawiło się coś co waliło ją czymś w głowę.
Była to Hattress, usiłująca wybić bohaterce chamstwo z głowy.

- Aauuua !! - ryknęła dziewczyna odskakując na bok. Pod sufitem ujrzała śmieszną małą postać ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy, trzymającą w znekształconej ręce wyświechtaną książkę.
-Ha ha ha !! - zaśmiał się kpiąco i znowu zaczął ją uderzać w głowę ową ksiązką.
-Przestań !! - warknęła ale to coś nie przestawał,
Ten coś nie przestawał.

a wręcz przeciwnie robiło to z coraz większą siłą.
A teraz to coś robiło. Ciekawe.

-IRYTEK !!!! HA !! MAM CIĘ !! - nagle z zakrętu wybiegł woźny Hogwartu - Argus Filch, o którym Catherine już słyszała od Gryfonów. Jednak zanim dobiegł do "miejsca zbrodni" Irytek czmychnął, znikając za pewne w którejś ze zbroi.
-A ty czemu wałęsasz się po szkole w nocy ?! Do mojego gabinetu ! SZLABAN !! - ryknął Filch
-co ?! ani mi się śni ! po prostu nie mogę trafić do dormitorium ! - żachnęła się Catherine, a jej wypoweidź w uszach woźnego zabrzmiała dość żałośnie
W moich uszach zabrzmiała dość niegrzecznie.
Wszyscy prychają, a Filch przeszedł na wyższy poziom i ryczy.

-Ojej ... to straszne ! Taka duża dziewczynka, a nie może trafić do swojego łóżeczka ! - powiedział cieniutkim, piskliwym głosem Filch
Proszę mi pokazać przykład takiego zachowania u Filcha, wszystko jedno, w książce, w filmie...

i normalnym już zachrypniętym głosem wrzasnął - ZA MNĄ !! SZLABAN !!
-Jestem pierwszy raz w Hogwarcie, który ma przecież spore rozmiary i czy to dziwne, że nie wiem gdzie co jest ?!?! - prychnęła Catherine ignorując rozkazy woźnego
-Zwykła, szkolna uczennica nie będzie mi podskakiwać ! Idziemy do dyrektora !! - dalej wrzeszczał Filch
[trzyma kciuki i podskakuje, a potem usiłuje zrobić solową meksykańską falę] Na-przód-Filch! Na-przód-Filch!

-Zwykła, szkolna uczennica !? A prosze bardzo nazywaj mnie jak chcesz, ale i tak  z tobą nie pójdę ! - prychnęła z pogardą
Zwykła, szkolna uczennica?! Ja ci pokażę zwykłą uczennicę! Jestem wszechzajebista Mary Sue i nie rozmawiam z plebsem! Na kolana, śmieciu!

odwracając się, aby iść dalej, jednak Argus Filch nie dawał za wygraną i krzycząc
-Skandal !! SZLABAN !! - ciągnął ją za rękę w niezanym jej kierunku
-Co tu się dzieje ?! Co to za wrzaski ?! - nie wiadmo skąd pojawił się profesor Severus Snape, nauczyciel eliksirów o niebywale tłustych włosach przybrany w długą, czarną szatę
-Ta dziewczyna wałęsała się po szkole ! Chciałem ją ukarać szlabanem, ale się opierała i opiera nadal ... - wytłumaczył mu Filch, a Catherine wyrwała rękę z jego uścisku.
-To jest moja nowa podopieczna, nie zna zamku, proszę ją zostawić, ja się nią zajmę - powiedział Snape, a jego czarne jak żuki oczy błysnęły triumfalnie.
Tylko nie porno, tylko nie porno, tylko nie porno, dobry Porze, błagam cię, ja nie chcę sceny erotycznej ze Snape'em i Catherine... Tylko nie pornoooo...

-A ... szlaban ?
-Powiedziałem już, zajmę się tym. - syknął Snape, a zrezygnowany Filch odszedł.
Nie! Nie porno! Ja nie chcęęęę!

 - może mi wyjaśnisz dlaczego szwędasz się samotnie po zamku o tak późnej porze ? - syknął Snape
-nie mogłam znaleźć dormitorium ...
-tyle to ja też wiem ! Za mną ! - syknął i ruszył w kierunku lochów, Catherine tym razem się nie opierała tylko bez słowa ruszyła za nim.
Weszli do ciemnego, zimnego gabinetu. Catherine aż przeszły dreszcze na widok gałek ocznych pływających w słoikach ustawionych w równych rzędach na półkach.
I tak w tych wszystkich słoikach pływały li i tylko gałki oczne? Snape je kolekcjonuje?
Nadal węszę porno.

-Po co mnie pan tu przyprowadził ... ? - zapytała trochę niepewnie dziewczyna
-Masz szlaban - syknął w odpowiedzi
-co ?! teraz ?!
-po pierwsze nie "co" tylko "słucham", trochę szacunku,
No wreszcie ktoś jej to powiedział!
Nadal węszę...

 a po drugie dlaczego nie teraz ?- syknął Snape, a Catherine zrobiła minę wyrażającą oburzenie
-to co mam robić ?? - prychnęła
-musisz napisać dwa zwoje pergaminu z hasłem "Ja Catherine Carter nie będe chodziła nocą po szkole, będę posłuszna swojemu opiekunowi - Severusowi Snapowi oraz nie splamię honoru swojego domu Salazara Slytherina"
[westchnienie ulgi ciężkie jak platforma wiertnicza] Dzięki ci Porze, nie będzie porno! To opko nie jest aż takie straszne...

- CO ?! Dwa zwoje pergaminu ?!?!?!? - ryknęła Catherine
Przed chwilą się bała, teraz zaś ryczy. No błagam, wyobraźcie sobie ucznia "ryczącego"  w gabinecie budzącego respekt nauczyciela.

-nie "co" tylko "słucham" ! aha i pisz małymi literami, jak skończysz połóż na moim biurku, a i stąd chyba już trafisz do dromitorium ? - syknął i wyszedł z gabinetu
-świetnie ... pierwszy dzień szkoły, a ja już dostałam szlaban ... dwa zwoje pergaminu ... niech się wypcha - mruknęła i podsunęła sobie papier pod nos.
Będzie pisać, ekhm, ekhm, wydzieliną nosową?

Opko jest spore - ma 11 części - ja jednak poprzestanę na dwóch i pół. Mam na oku coś strasznego i aż się trzęsę, coby to przeanalizować. Jeszcze raz baaardzo przepraszam za poślizg.
Pozdrawia rycząca ze zgrozy Hattress.

2 komentarze:

  1. Skąd ja znam ten nadaktywny cudzysłów? W jednej z moich analiz (jeszcze chyba niepublikowanych, gdzieś tam na dysku twardym leżakuje) aŁtorka niemal każdy frazeologizm upychała w cudzysłów, co mnie doprowadzało do pasji. Ale po co pisać "stare" przyjaciółki? Żebym nie pomyślała, że Ginny i Herma są w okolicach setki?
    Pozdrawiam serdecznie i życzę owocnego rozwoju bloga :). W wolnej chwili poczytam resztę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisałaś, że nie znasz się na piłce nożnej... Nie martw się, aŁtorki też nie :D. W gruncie rzeczy dla nich wszelkie dyscypliny sportowe są jedynie źródłem tzw. "ciach", których mogą gwałcić w opkach. A jak próbują już osadzić akcję w realiach sportowych, to włos się na głowie jeży. Nagle okazuje się, że Real Madryt w jednym tygodniu gra z Manchesterem, a w następnym z Bayernem, a dziewczyny piłkarzy mogą z nimi mieszkać w hotelach...
    A Ty analizujesz wielofandomowo, czy raczej skupiasz się na fanfikach dotyczących konkretnych pozycji?
    Pozdrawiam serdecznie :)
    I wracam do oglądania boskiego Ronaldo.

    OdpowiedzUsuń